Start Gdynia wyciągnął wnioski z niedzielnej porażki w Krośnie. Zawodnicy Pawła Turkiewicza pokonali na własnym parkiecie Rosę Radom, która podobnie jak ekipa z Trójmiasta celuje w wyższą klasę rozgrywek. Gdynianie przeważali w tym spotkaniu przez większą część zawodów, w czym spora zasługa Grzegorza Mordzaka. Rozgrywający Startu nie tylko dobrze kierował grą, ale sam w ważnych momentach brał na swoje barki ciężar zdobywania punktów. W efekcie czego zawody zakończył z dorobkiem 20 punktów i 6 asyst i został najskuteczniejszym graczem meczu. Z powodu nadmiernej liczby przewinień Mordzak boisko musiał jednak opuścić w połowie czwartej kwarty, kiedy jego zespół prowadził różnicą ośmiu punktów. Rosie w odniesieniu wygranej nie pomogło double-double Huberta Radke (20 pkt i 10 zbiórek).
Zryw w drugiej połowie, a głównie czwartej kwarcie, nie przyniósł SKK Siedlce zwycięstwa w Stargardzie Szczeciński. Zmęczeni ciężką pracą w obronie koszykarze Spójni drugie dwadzieścia minut przegrali 32:42, ale przewaga wypracowana w pierwszej kwarcie wystarczyła do zwycięstwa. Tym samym gracze Tadeusza Aleksandrowicza zostali jedynym zespołem, który w tym sezonie nie stracił jeszcze punktów w lidze. Po raz kolejny duży udział w wygranej Spójni miał Adam Parzych (18 pkt, 4 zbiórki, 3 asysty i 2 przechwyty), który powoli wyrasta na lidera drużyny na obwodzie. Miejscowym w odniesieniu wygranej nie pomogła 61-procentowa skuteczność z linii rzutów wolnych.
W trzech poprzednich spotkaniach koszykarze Sudetów spisywali się nadspodziewanie dobrze. Nie tylko wygrali na wyjeździe ze Sportino, ale powalczyli jak równy z równym z drużynami Spójni i SKK. Prowadzony przez Dariusza Kaszowskiego Sokół obnażył jednak wszystkie błędy jeleniogórzan, zwłaszcza w ostatnich trzech kwartach. Końcowe trzydzieści minut meczu gospodarze wygrali aż 78:20, tylko pojedyncze punkty tracąc po rzutach z gry. Sudety w całych zawodach trafiły tylko co czwarty rzut z gry, a problemy ze skutecznością miał zwłaszcza Łukasz Niesobski (3/16).
Wrócił rozgrywający, wróciła lepsza gra - tak można podsumować spotkanie w wykonaniu Startu Lublin. W Przemyślu ludzie Dominika Derwisza zagrali bez kontuzjowanego Michała Sikory i zmagającego się z problemami zdrowotnymi Kamila Michalskiego i gładko przegrali. Gdy ten drugi powrócił na boisko lublinianie pokonali Delikatesy Centrum PBS Bank MOSiR Krosno, które na mecz przyjechały uskrzydlone wygraną ze Startem Gdynia. Dobry nastrój trenera Ryszarda Żmudę i jego koszykarzy opuścił już po drugiej kwarcie, którą goście przegrali 10:18. Jak się później okazało ten fragment spotkania miał decydujący wpływ na przebieg całych zawodów. Wspomniany Michalski ukończył mecz z dorobkiem 19 punktów, o jeden więcej uzyskał Sebastian Szymański, a double-double zanotował Przemysław Łuszczewski (13 pkt i 16 zbiórek). Słabo dysponowanym rzutowo graczom MOSiR (skuteczność 27 procent) nie pomogła mała liczba strat (9).
Łukasz Pacocha mógł zostać bohaterem AZS Radex Szczecin, ale jego rzut na trzy sekundy przed końcem przy stanie 78:80 okazał się niecelny. Wcześniej obrońca akademików również celną trójką zmniejszył rozmiary przewagi gospodarzy, którzy w czwartej kwarcie wykazali się niezwykłym hartem ducha. Polski Cukier SIDEn tuż przed zakończeniem trzeciej części meczu przegrywał bowiem różnicą już dwunastu punktów i wydawało się, że nie będzie w stanie odrobić tych strat. Gracze Grzegorza Sowińskiego poprawili jednak obronę, a w ataku byli bardziej wszechstronni. Liderem okazał się Przemysław Lewandowski (27 pkt i 10 zbiórek), ale dużego wsparcia swojemu skrzydłowemu udzielili Łukasz Żytko (22 pkt i 4 asysty) oraz Jacek Jarecki (15 pkt i 5 zbiórek). Najskuteczniejszy w drużynie AZS był Maciej Raczyński (18 pkt).
Na pogromcę beniaminków z aspiracjami do odegrania czołowej roli w lidze wyrósł Znicza Basket Pruszków, który mimo wąskiej rotacji w składzie wygrał drugi mecz na styku. W 4. serii spotkań ekipa z Mazowsza pokonała AZS WSGK POLFARMEX Kutno z kontuzjowanym Michałem Marciniakiem na ławce rezerwowych. Prowadzenie w tym spotkaniu zmieniało się w sumie piętnaście razy, a o sukcesie gospodarzy przesądziła większa determinacja w grze oraz lepsza skuteczność rzutowa, zwłaszcza z linii rzutów wolnych (7/19). Tylko pięciu zawodników punktowało w tym spotkaniu w drużynie beniaminka, z czego dwóch nie trafiło więcej jak dwóch rzutów z gry. Akademikom nie pomógł pierwszy mecz w tym sezonie zawieszonego na trzy mecze Krzysztofa Jakóbczyka (19 pkt i 9 zbiórek). 16 punktów, 7 zbiórek i 3 asysty miał w Zniczu Basket Adrian Suliński, a z double-double zawody zakończył Grzegorz Malewski (11 pkt i 14 zbiórek).
Przewagę MKS Dąbrowa Górnicza najlepiej ilustrują wyniki poszczególnych kwart. Gospodarze w każdej z czterech części meczu byli nieznacznie lepsi od rywali, dzięki czemu wygrali 81:67. W swoim składzie mieli przy tym dobrze dysponowanego rzutowo Michała Wołoszyna, który tego dnia pomylił się tylko przy 4 z 15 rzutów z gry i ani razu z wolnych (4/4 za 1). Skrzydłowy MKS zakończył zawody z dorobkiem 29 punktów. Sporo do gry drużyny z Zagłębia wniósł też Marcin Piechowicz (12 pkt i 4 asysty). Problemy ze skutecznością miał w tym spotkaniu Hubert Mazur (15 pkt, ale też 1/10 za 2), który jest pierwszą opcją w ataku „Niedźwiadków”. Na uwagę zasługuje debiut w pierwszej lidze Grzegorza Grochowskiego (8 pkt, 2 zbiórki i 3 asysty). Reprezentant Polski do lat 18 powrócił na boisko po ponad dwumiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją śródstopia.
Pauzuje: POLOmarket Sportino Inowrocław