Aleksander Krutikow: W styczniu będą wzmocnienia

Nasza sytuacja jest podbramkowa, bo jeśli chcemy utrzymać zespół w pierwszej lidze, to w okienku transferowym musimy poczynić jakieś ruchy. Mamy coraz więcej pieniędzy od sponsorów, a to daje mi szansę, aby od stycznia szukać wzmocnień na newralgicznych pozycjach - mówi trener Sportino Inowrocław, Aleksander Krutikow.
news

Po dziesięciu kolejkach PoloMarket Sportino Inowrocław z dziewięcioma porażkami w dziewięciu meczach zajmuje ostatnie miejsce w rozgrywkach. Wierzy pan, że przełamanie nastąpi jeszcze w tej rundzie?

- Cały czas szukamy tego pierwszego zwycięstwa w lidze. Chyba najbliżej zdobycia dwóch punktów byliśmy w ostatniej kolejce podczas meczu w Pruszkowie. Z dziewięciu spotkań, o których pan wspomniał, sześć graliśmy na wyjeździe z dosyć trudnymi rywalami. To też miało znaczenie. Na dzień dzisiejszy jesteśmy najsłabszą drużyną tej ligi, ale gramy coraz lepiej. Chociażby w pierwszej połowie w meczu ze Zniczem Basket byliśmy wyraźnie lepsi. Niestety przez nerwową grę nie udało nam się utrzymać tej przewagi do końca. Do tego w tamtym spotkaniu szybko straciłem wysokich graczy, na skutek czego nie miałem atutów pod koszem. Nie chodzi mi nawet o punkty, ale o zagęszczenie obrony, wywalczenie kilku zbiórek.

Decydując się na pracę w Inowrocławiu od początku wiedział pan, że klub w tym sezonie skupi się głównie na spłacie długów z przeszłości, a co z tym związane nie będzie większych środków finansowych na zatrudnienie koszykarzy. Skład zbudował pan wokół trzech nazwisk: Kukiełka, Witos i Zabłocki, dlaczego?

- Tak naprawdę sięgnęliśmy po tych graczy, którzy jeszcze zostali wolni na rynku. Nasze plany w dużej części wymuszone były przez sytuację finansową klubu. Najważniejsze dla Sportino jest teraz spłacenie wszystkich długów. Klub stara się to robić rzetelnie, tak aby wszyscy byli z tego zadowoleni. Nasza sytuacja jest podbramkowa, bo jeśli chcemy utrzymać zespół w pierwszej lidze, to w okienku transferowym musimy poczynić jakieś ruchy. PZKosz, podobnie jak pozostałym klubom, dał nam szansę do końca października na uzupełnienie składu, ale my wtedy nie mieliśmy żadnych możliwości. Nie było wielu graczy na rynku. Teraz sytuacja zaczyna się stabilizować. Mamy coraz więcej pieniędzy od sponsorów, chociażby PoloMarketu czy Rembisu. To daje mi szansę, aby od stycznia szukać wzmocnień na newralgicznych pozycjach.

Daje pan do zrozumienia, że w budżecie znajdą się środki na zakontraktowanie koszykarzy. Tylko ilu i na jakich pozycjach?

- Na pewno będziemy się starali ściągnąć dwóch graczy, którzy prezentują określony poziom. Żeby to nie byli ludzie z łapanki, a ułożeni gracze. Najbardziej interesują nas zawodnicy grający na pozycji rozgrywającego i środkowego.

Patrząc na terminarz Sportino, pan chyba od początku nastawiał się na walkę w drugiej rundzie, a później w play-out?

- Po tym jak pojawił się komunikat Polskiego Związku Koszykówki z terminarzem powiedziałem: Panowie wy się nie spodziewajcie cudów na początku sezonu, w pierwszej rundzie będzie nam bardzo ciężko o punkty. Do tej pory zaliczyliśmy jedną wpadkę. Jedną, ale bardzo poważną z drużyną z Jeleniej Góry. W tamtym spotkaniu rywale wykorzystali naszą zbyt dużą ufność we własne możliwości, a tymczasem nasza skuteczność była mizerna. W pozostałych meczach, wyłączając niezwykle mocny Start Gdynia czy MKS Dąbrowa Górnicza, znacznie lepiej to wyglądało. Zwłaszcza w Stargardzie Szczecińskim, Siedlcach czy Lublinie, gdzie końcowy wynik zawaliliśmy w ostatnich kwartach.

Ten fatalny stosunek zwycięstw do porażek nie wpływa demobilizująco na postawę pana podopiecznych na treningach? Zawsze w przypadku wygranej chętniej przychodzi się na zajęcia w poniedziałek. Tymczasem wam nie szło dobrze także w spotkaniach przedsezonowych.

- Nie jest łatwo motywować zespołu przy takim bilansie, bo chłopcy są zdołowani niemal na każdej płaszczyźnie. Tracą wiarę we własne umiejętności, a co najważniejsze tracą wyczucie basketu. Mimo wszystko się nie poddajemy. Będziemy walczyć dalej.

Nie macie pretensji do ludzi w Inowrocławiu, że odwrócili się od zespołu? Ostatnio frekwencja na hali jest nienajlepsza.

- Niech przychodzą ci, którzy przychodzą, ale niech nie krzyczą pod naszym adresem tych wszystkich oskarżeń, na które my nie zasługujemy. Mamy naprawdę dobrze ustawioną pracę, pieniądze są na czas. Szkoda, że nasze zaangażowanie na treningach nie przynosi jeszcze efektów w postaci zwycięstw, ale i na to przyjdzie czas. Nie wolno zapominać w jakich realiach poruszaliśmy się przed startem sezonu, jak wyglądały transfery poszczególnych graczy. I tak udało nam się zebrać niezły grzbiet drużyny, ale trzeba go jeszcze wzmocnić.

Obserwując wasz sposób gry, rzuca się w oczy brak rozgrywającego. Teoretycznie waszą jedynką jest Jędrzej Jankowiak, tymczasem za ustawienie większości ataków odpowiada Dawid Witos.

- A on nie jest typowym rozgrywającym. On może wejść na zmianę, odciążyć zawodnika na tej pozycji przez kilka minut. W wielu spotkaniach brak takiego zawodnika doskwierał nam najbardziej. Rozgrywający szuka najlepszych rozwiązań, dostarcza punktów, a piłkę potrafi posłać  w najsłabszy punkt defensywy rywali. Niestety my w tych sytuacjach często się gubimy.  Mimo wszystko gramy coraz lepiej, jesteśmy lepszym zespołem. W tym roku popsujemy humory jeszcze niejednej drużynie.

udostępnij