Żurowska: Kluczowy mecz ze Słowacją

- Liczę przede wszystkim na zespołowość, na zespołową obronę. Natomiast jeśli chodzi o atak, to nie da się ukryć, że mamy Ewelinę Kobryn, która parametrami jest większa od zawodniczek, które grają na Słowacji. Mam nadzieję, że wykorzystamy to, że będzie dostawała dobre piłki pod kosz i będzie mogła je kończyć - mówi przed meczem ze Słowacją reprezentantka Polski Justyna Żurowska.
news Zdjęcia | fot. Tomasz Gałecki

Wojciech Kłos: Jak wyglądał przebieg zwycięskiego meczu ze Słowenią z Pani perspektywy?

Justyna Żurowska: Bardzo dobrze weszłyśmy w tamten mecz. To było przede wszystkim spowodowane tym, że byłyśmy na początku bardzo skuteczne i dobrze grałyśmy w obronie. Realizowałyśmy założenia. Później wkradła się pewna nerwowość, bo rywalki grały dość agresywnie, wysoko. Kilka niepotrzebnych strat, głupich rzutów sprawiło, że to przeciwniczki miały więcej okazji i pozycji, co wykorzystały. Dogoniły nas, mimo że wcześniejsza przewaga była naprawdę wysoka. Zachowałyśmy zimną krew. W końcówce nasza chęć zwycięstwa przeważyła. Wróciłyśmy do przewagi 12 punktów, tylko straciłyśmy niepotrzebną trójkę na sam koniec.

Polska i Słowacja mają po dwa zwycięstwa w grupie. W dodatku do ekipy gości dołączyła Kristi Toliver. Czy to jest najsilniejszy przeciwnik kadry w tych kwalifikacjach?

- Zdecydowanie tak. Najbardziej martwią mnie kontuzje, które mamy w zespole. To szereg nieszczęść, począwszy od Agnieszki Szott-Hejmej, która wypadła jeszcze przed meczami, a w spotkaniu ze Słowenią straciłyśmy jeszcze dwie podstawowe zawodniczki. To jest dla nas dość duży problem, szczególnie z takim przeciwnikiem jak Słowacja. Wiemy jaka jest ranga tego spotkania, wiemy o co gramy. Zobaczymy jak będzie się grało bez Magdy Skorek, która była kluczową zawodniczką, tak samo Martyna Koc jest w tej chwili wyłączona z gry. To są sytuacje, które na pewno nie wpływają dobrze na zespół, bo siła jest wtedy, kiedy trenujemy wszystkie, kiedy jesteśmy wszystkie razem. Mamy pewien pomysł na ten mecz, trener coś wymyślił i chce, żebyśmy to zrealizowały. Pozostaje kwestia tego, jak to będzie wyglądało.

Kristi Toliver rzeczywiście może być kluczową zawodniczką Słowacji?

- Myślę, że tak. Jest to kawał gracza. Przede wszystkim jest to rozgrywająca. Wiadomo, że czy obrona, czy atak - wszystko zaczyna się od rozgrywającej. Jeśli ona wniesie pozytywną energię, będzie skuteczna w swoich akcjach, nie tylko punktowo, ale także w asystach, to będzie to całkiem inny zespół niż w ostatnich meczach.

Kolejny mecz zagracie w Luksemburgu, a za tydzień przeciwnikiem we Władysławowie będzie Słowenia. Zwycięstwa w trzech najbliższych meczach mogą zapewnić awans na EuroBasket.

- Ważne będzie także to, jak wysokie będzie nasze ewentualne zwycięstwo ze Słowacją. Oczywiście, jeśli dojdzie do sytuacji, w której wygramy. Jadąc tam też będziemy musiały uważać na wynik. Tutaj wszystko będzie się rozstrzygało do ostatniego meczu. Dopóki nie skończą się kwalifikacje, to nie możemy być pewne awansu. Jest też opcja awansu z drugiego miejsca, ale wiadomo jak z tym jest. To nie daje stuprocentowej pewności, bo liczą się małe punkty. Ten najbliższy mecz jest kluczowy dla całego układu tabeli. Jest ważny także dla nas, dla naszego poczucia, gdzie w tym momencie jesteśmy, szczególnie po stracie dwóch zawodniczek.

Gdzie można upatrywać najsilniejszych punktów reprezentacji Polski w niedzielnym spotkaniu?

- Liczę przede wszystkim na zespołowość, na zespołową obronę. Natomiast jeśli chodzi o atak, to nie da się ukryć, że mamy Ewelinę Kobryn, która parametrami jest większa od zawodniczek, które grają na Słowacji. Mam nadzieję, że wykorzystamy to, że będzie dostawała dobre piłki pod kosz i będzie mogła je kończyć. Szczególnie dobrze byłoby, gdyby przeciwniczki łapały na niej faule. To na pewno ułatwiłoby nam grę. Obwód będzie zbliżony, a z Kristi Toliver mogą mieć nawet przewagę na tej pozycji.

 

udostępnij