Gdynianki zaczęły spotkanie z RMKS-em od prowadzenia 12:0 i jasne stało się, że rybniczankom będzie niezwykle trudno walczyć o korzystny wynik w tym meczu. Pierwszy rzut z gry podopieczne Wojciecha Pierchały trafiły na 50 sekund przed końcem pierwszej kwarty, którą przegrały 4:19. Drugą część meczu koszykarki ze Śląska rozpoczęły od trójek Sandry Podleśnej i Justyny Kocon, ale były to tyle miłe złego początki. Aktualne mistrzynie Polski wykorzystywały swój największy atut, którym był wzrost. Gdynianki nawet jeżeli nie trafiały rzutów, to zbierały i skutecznie dobijały. Podopiecznetrenera Curyla po pierwszej połowie miały aż 16 zbiórek w ataku (39 ogółem), a w meczu prowadziły 40:17.
Po przerwie gdynianki jeszcze podkręciły tempo i trzecią kwartę wygrały aż 31:6 (wszystkie punkty dla RMKS-u zdobyła Paulina Mycio). Ostatnia część meczu była zatem już tylko formalnością i pogonią za setnym punktem mistrzyń Polski. Ostatecznie licznik mistrzyń stanął na liczbie 96, i właśnie chyba tylko to rybniczanki mogą uznać za swój sukces w tym meczu.
VBW GTK do sukcesu poprowadziła niewątpliwie środkowa Kinga Bandyk. Wychowanka zespołu z Pawłowic Śląskich w 19 minut spędzonych na parkiecie, zapisała w swoich statystykach potężne double-double, w liczbach 21 punktów (9/11 z gry) i 16 zbiórek. Do tego dołożyła jeszcze 2 asysty i 2 bloki.
Oba zespoły wystąpiły bez swoich liderek występujących w Ford Germaz Ekstraklasie. W Gdyni brakowało Olivii Tomiałowicz i Claudii Sosnowskiej, a w RMKS-ie Natalii Przekop i Sonii Moszkowicz.