Grupa III: Trefl daleko od awansu

Koszykarze Spójni Stargard Szczeciński na turniej do Wrocławia jechali namieszać w czołówce i pokrzyżować szyki faworyzowanych ekip Śląska Wrocław i Trefla Sopot. Ci drudzy w sobotę przekonali się, jak mocna w tym sezonie jest Spójnia. Stargardzianie zagrali bardzo dobre spotkanie i wygrali z Treflem. Taki stan rzeczy otwiera przed nimi drogę do turnieju finałowego.

Zobacz statystyki meczu

Spójnia w rozgrywkach w strefie okazała się lepsza m.in. od takich zespołów jak Pyra Poznań czy Stal Ostrów Wielkopolski. Tych zespołów nie ma w półfinałach Mistrzostw Polski. Stargardzianie na turnieju we Wrocławiu udowadniają, że ich tegoroczna forma jest na prawdę wysoka.

Trefl, obok gospodarzy z Wrocławia, stawiany był w roli faworytów do awansu. Tymczasem sopocianie po dwóch dniach turnieju mają na swoim koncie dwie porażki i przy wygranej w drugim sobotnim meczu Śląska, odpadają z walki o tytuł, a tego nikt się nie spodziewał przecież...

Nikt nie spodziewał się również tego, że Trefl przegra ze Spójnią. Sopocianie zaczęli znakomicie i po pierwszej kwarcie prowadzili już różnicą 10 punktów. Fakt ten chyba mocno rozluźnił podopiecznych Jacka Łączyńskiego. Ci w drugiej kwarcie zagrali fatalnie, na swoim koncie zapisali jedynie 4 punkty i po skutecznej akcji Mariusza Witkowskiego z końcówki pierwszej połowy to Spójnia wyszła na prowadzenie 27:25.

Po przerwie szybko do remisu doprowadził najskuteczniejszy zawodnik Trefla z pierwszej połowy Bartosz Zając. Jak się później jednak okazało, były to ostatnie punkty tego zawodnika w meczu. Spójnia znakomicie grała nadal w defensywie, a w ataku prym wiedli Łukasz Bodych i Filip Dylik. Po trójce Kacpra Kasprzaka Spójnia prowadziła już 41:33, a jedynym zawodnikiem nawiązującym walkę z rywalami był Mateusz Rosiński.

Stargardzianie do czwartej kwarty przystępowali z 11 punktami zaliczki i wygrana była na wyciągnięcie ręki. Odmienne zdanie miał jednak w tym temacie Rafał Malitka. Ten w pojedynkę rzucił się w pogoń za rywalami trafiając m.in. cztery razy zza linii 6,25. To niewiele zmieniało jednak na tablicy wyników, gdyż faulowani zawodnicy Spójni skutecznie egzekwowali rzuty osobiste, w czym prym wiódł Bartłomiej Wróblewski pieczętująć niezwykle cenny sukces swojej drużyny.

udostępnij