To było zupełnie inne starcie od tego, które obejrzeli kibice w dniu wczorajszym na inaugurację poznańskich finałów. Podopiecznym trener Danuty Łabędzkiej od pierwszego gwizdka arbitra gra się nie układała. Zawodził przede wszystkim jeden z podstawowych atutów gospodyń, czyli gra wysokich zawodniczek. Już tak skutecznie i błyskotliwie, jak w środę nie grało trio w składzie Daria Marciniak, Julia Adamowicz i Wioletta Wiśniewska. Słabość poznanianek błyskawicznie wykorzystały przyjezdne, które raz za razem dziurawiły kosz poznaniek. Narzucając dość zdecydowanie swój styl gry. W efekcie już po premierowej odsłonie zawodniczki ze stolicy prowadziły dość wysoko 24:14.
Po chwilowej przerwie obraz gry nie wiele uległ zmianie. Co młode akademiczki próbowały dogonić rywalki, to te po chwili warszawianki ponownie im uciekały. Nie do powstrzymania dla defensywy drużyny z Grodu nad Wartą była Dominika Miłoszewska, która już do przerwy zapisała w swoich statystykach aż 18 punktów. Dzielnie sekundowała jej także Izabela Tkacz (10 oczek). Ponadto warszawianki były lepsze niemal w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Wykazały też większą boiskową dojrzałość i cwaniactwo. Podopieczne trenera Michała Gulana, które już na przerwę do szatni schodziły z dwudziestoczteropunktową przewagą (49:25).
Po odpoczynku i wysłuchaniu trenerów w szatni. Losy tego przegranego praktycznie starcia znacząco się odmieniły. INEA UKS 65 zaczęła grać znacznie lepiej w obronie, skuteczniej też w ataku. Potrafiły też wreszcie wykorzystać potknięcia SKSu. Trzecią kwartę miejscowe wygrały 22:13, ostatnią odsłonę jeszcze wyżej, bo 22:10. Dobra i skuteczna gra w drugiej połowie niestety nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Na odrobienie wszystkich strat nie starczyło czasu. Ostatecznie INEA UKS 65 AZS Poznań po bardzo zaciętym boju minimalnie ulega SKS 12 Warszawa 72:69.
Ł.K.