Grupa B: Spójnia wyszarpała zwycięstwo

Szalona pogoń w końcówce czwartek kwarty zapewniła Spójni Stargard Szczeciński zwycięstwo nad WKK Wrocław 71:65. Na cztery minuty przed końcem ekipa z Dolnego Śląska prowadziła aż dziewięcioma punktami. Z powodu kontuzji spotkania nie mógł dokończyć obrońca Spójni Bartłomiej Wróblewski.

zobacz statystyki meczu

- Jesteśmy najmłodszym wiekowo zespołem w tym turnieju, ale w żaden sposób nie usprawiedliwia to naszych błędów - mówił po meczu wyraźnie przygnębiony szkoleniowiec wrocławian Marek Olesiewicz. Jego podopieczni na cztery minuty przed końcem prowadzili bowiem różnicą dziewięciu punktów (64:55), grając przy tym cierpliwie. Po trójce rezerwowego Bartłomieja Berdzika Spójnia poderwała się jednak do walki.

- Przez 240 sekund sporo może się jeszcze wydarzyć w koszykówce. Musiałem zaryzykować i jak widać opłaciło się to nam - cieszył się trener Spójni Ireneusz Purwiniecki. - Berdzik jest najmłodszym zawodnikiem mojego zespołu, fajnie, że poderwał pozostałych kolegów do gry - dodał. Koszykarze ze Stargardu Szczecińskiego po celnej trójce Kacpra Kasprzaka wyszli na prowadzenie 66:64 na półtorej minuty przed końcem. Wcześniej rzucający Spójni miał spore problemy ze skutecznością (4/14 z gry w całym meczu). Tej przewagi zawodnicy Purwienieckiego nie stracili już do końca. Wrocławian pięcioma celnymi rzutami wolnymi, na sześć wykonywanych, dobił Łukasz Ważny. - Dało znać o sobie doświadczenie wyniesione z meczu w Zielonej Górze, gdzie zwyciężyliśmy dopiero po czterech dogrywkach. Takie spotkania hartują zespół - analizował Purwieniecki. Z powodu kontuzji już na początku trzeciej kwarty boisko musiał opuścić obrońca Spójni Bartłomiej Wróblewski. - To jest bardzo ważne ogniwo mojego zespołu. Bartek doznał urazu łękotki, ale dokładną przyczynę poznam dopiero po badaniach w szpitalu. Mam nadzieję, że w tym turnieju jeszcze zagra - mówił opiekun Spójni. 19 punktów i 10 zbiórek miał silny skrzydłowy WKK Wrocław Piotr Niedźwiecki.

Większą część czwartej kwarty koszykarz spędził jednak na ławce rezerwowych. - Piotrek nie miał już sił, dlatego go posadziłem. Zresztą w końcówce nie wniósł wiele do naszej gry. Niedźwiecki niewątpliwie ma dużo do zrobienia w zarządzaniu swoimi emocjami, nad tym musimy wszyscy popracować - tłumaczył Olesiewicz. - Po takim meczu mój zespół musi teraz pokazać, że potrafią się podnieść.

Adam Wall

udostępnij