Grupa A: Dwóch ludzi to za mało

Nie da się wygrać meczu punktując tylko dwójką graczy. Dobitnie przekonali się o tym koszykarze MKS Smyk Prudnik, którzy ulegli gospodarzowi finałowego turnieju MKS-owi Pruszków. Do połowy trzeciej kwarty punkty dla zespołu Tomasza Michalaka zdobywało tylko dwóch zawodników.

zobacz statystyki meczu

Mimo to mecz przez dłuższy czas był wyrównany. Gospodarze wyraźną przewagę osiągnęli w ostatnich piętnastu minutach, które wygrali 27:13. Wówczas liderzy Smyka wyraźnie opadli jednak z sił, a wysocy (Krzysztof Bolibrzuch i Tomasz Kubiak) opuścili boisko z powodu nadmiernej ilości przewinień.

Do 25 minuty punkty dla ekipy z Prudnia zdobywali tylko Tomasz Madziar (18 do przerwy) oraz Krzysztof Bolibrzuch (13). - Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że są to dwa motory napędowe tej drużyny. Obaj dobitnie potwierdzili to w pierwszej połowie. Od samego początku mocno męczyliśmy ich w obronie i ataku, czekaliśmy jak w końcu stracą siły - przyznał trener MKS-u Tomasz Kwasiborski.

Z powodu zmęczenia swoich liderów oraz nadmiernej ilości fauli wysokich zawodników przez większą część trzeciej kwarty Smyk bronił strefą. - Kiedy stosowaliśmy indywidualną defensywę mecz był bardziej wyrównany - mówił opiekun prudniczan Tomasz Michalak. - Niestety Pruszków ma większą głębie składu niż my. Z tego powodu zabrakło nam sił w czwartej kwarcie - dodał.

Z obrony strefowej wyraźnie ucieszył się trener Kwasiborski, który podczas meczu często rotował składem. - Przy tego typu defensywie można więcej odpocząć. Wiedziałem, że to dobry znak, zwłaszcza gdy Smykowi dobrze szło w obronie indywidualnej - tłumaczył szkoleniowiec gospodarzy.

W końcówce zmęczonych Madziara i Stalickiego w zdobywaniu punktów wspomógł rozgrywający Jarosław Oleksy 8 punktów (3/5 z gry). Mimo to ich statystyki wyraźnie różniły się od reszty zespołu. Liderzy Smyka zdobyli w sumie 46 z 54 punktów całego zespołu, mieli ponad połowę zbiórek (23 z 34) oraz wymusili 22 faule. Cały zespół o jedno więcej.

Nawet mimo korzystnego rozwoju wypadków na parkiecie w drugiej połowie trener MKS-u nieustannie poruszał się wzdłuż linii końcowej boiska, a po meczu był bardziej mokry jak znaczna część zawodników schodzących do szatni. - Taki już jestem, w taki sposób przeżywam spotkania. Mam nadzieję, że w ten sposób im pomagam. Zagraliśmy lepiej niż z Zastalem - cieszył się Kwasiborski.

Na zakończenie zmagań w grupie A pruszkowianie w prestiżowym pojedynku zmierzą się z ŁKS-em Łódź, z którym dwa lata temu przegrali w finale mistrzostw Polski kadetów. - Nie podchodzimy do tego meczu w taki sposób. Chcemy wygrać, ale na pewno będę starał się dać odpocząć moim podstawowym koszykarzom - przyznaje szkoleniowiec MKS-u.

Wcześniej Smyk zagra z SKM Zastal Zielona Góra. - Na jednym z turniejów przedsezonowych graliśmy już z tym zespołem. Wówczas wygraliśmy, oby podobnie było podczas finałów - zakończył Michalak.

udostępnij