Grupa B: Spójnia wygrywa grupę!

Spójnia Stargard Szczeciński, która do pruszkowskiego turnieju finałowego awansowała po czterech dogrywkach, zwycięża w grupie B. Podopieczni Ireneusza Purwienieckiego po heroicznej walce pokonali STK Czarnych Słupsk 64:59. Oba zespoły w sobotę zagrają o medale mistrzostw Polski juniorów.

zobacz statystyki meczu

W przypadku porażki z Czarnymi drużyna Spójni miałaby tyle samo punktów co MKS Polonia Warszawa i WKK Wrocław. Wówczas przy ustalaniu miejsc na koniec rozgrywek grupowych pod uwagę wzięty byłby układ trójkowy, w którym koszykarze ze Stargardu Szczecińskiego byli najsłabsi.

Zespół Roberta Jakubiaka jeszcze przed rozpoczęciem piątkowego meczu ze Spójnią był pewny miejsca w pierwszej czwórce mistrzostw Polski juniorów, ale w przypadku porażki w ostatnim meczu grupowym spadał na drugie miejsce. Czarni za wszelką cenę nie chcieli do tego dopuścić.

Z tego powodu od pierwszych minut starcia ze Spójnią starali się zbudować znaczącą przewagę. Po akcjach Sebastiana Ścigały (8 punktów w pierwszych pięciu minutach) i Szymona Długosza Zastal w połowie pierwszej części zawodów prowadził 12:8. Wówczas w grze Czarnych coś się jednak zacięło. Zawodnicy Jakubiaka popełnili kilka strat, często myląc się również z dogodnych pozycji. Niemoc rywali szybko wykorzystali niscy koszykarze rywali. Po rzutach z dystansu Bartłomieja Wróblewskiego i Kacpra Kasprzaka Spójnia wyszła na sześciopunktowe prowadzenie (20:14), które błyskawicznie straciła po czasie wziętym przez trenera Jakubiaka.

Od stanu 23:18 dla Spójni koszykarze ze Słupska rzucili trzynaście punktów z rzędu, głównie z rzutów osobistych. Emocji w tym czasie nie wytrzymał trener Purwieniecki, który przez arbitrów został ukarany przewinieniem technicznym. - Mecz był twardy. Obie strony często grały na pograniczu faulu, ale nam sędziowie w pierwszej połowie gwizdali je trochę częściej. Musiałem na to ostro zareagować i otrzymałem przewinienie techniczne. Moich chłopców to jednak nie załamało - cieszył się Purwieniecki.

Po zmianie stron Spójnia mozolnie odrabiała straty. Za linią 6,25 Wróblewskiego i Kasprzaka wspomógł jeszcze czujny bliżej kosza Mateusz Witkowski (10 pkt i 4 zbiórki po przerwie). W 25. minucie najniższy zespół turnieju (najwyższy koszykarz ma 193 cm wzrostu) przegrywał tylko jednym punktem, po trzech kwartach prowadził ośmioma (44:36). - Wszyscy trochę się z nas śmieją, bo w mojej drużynie nie ma wysokich zawodników - przyznał Purwieniecki. – Jakoś potrafimy sobie jednak bez nich radzić.

Mimo desperackiej pogoni rywali, koszykarze Spójni przewagi już nie stracili, na początku ostatniej części zawodów prowadząc nawet 50:38. - Naszym głównym zadaniem było zatrzymanie niskich graczy, niestety wyszło nam to przeciętnie - analizował Jakubiak. - Szkoda, bo bardzo zależało nam na pierwszym miejscu w grupie i ominięciu Pruszkowa w półfinale - dodał.

- Zawsze powtarzam swoim zawodnikom, żeby starali się stosować najprostsze środki, bez kombinowania. Mój zespół nie ma wielkich gwiazd, ale jest solidnym monolitem, w którym każdy zawodnik ma do wykonania pewne zadanie - opisywał grę Spójni Purwieniecki. - To zwycięstwo po czterech dogrywkach z Treflem ukształtowało nasz charakter. Kto wie może najlepsze ciągle przed nami? - pytał szkoleniowiec Spójni.

- Nie mam zastrzeżeń do moim zawodników za grę w obronie. W ataku było już z tym gorzej. W turnieju gra się zwykle jeden słabszy mecz. Wierzę, że taki nastąpił właśnie w rywalizacji ze Spójnią - zakończył trener przegranych Robert Jakubiak.

Adam Wall

udostępnij