Grupa B: Ochocie zabrakło ochoty, wygrana Bryzy

Na zakończenie piątkowych zmagań w warszawskich finałach młodzików koszykarze MKS Ochota Warszawa ulegli UKS Bryzie Kolbudy 37:45. Oba zespoły rzucały ze słabą skutecznością, ale ekipa z Pomorza miała o 14 zbiórek w ataku więcej.

zobacz statystyki meczu

Przez cały dzień nad stolicą świeciło słońce. Operowało ono tak mocno, że momentami temperatura w cieniu wynosiła ponad 32 stopnie Celsjusza. W blaszanej, przypominającej hangar hali MKS Ochota było jeszcze cieplej. Trenerzy żartowali nawet, że jest ciepło niczym w kotle. - Doskonała metoda na zgubienie zbędnych kilogramów. Jest dopiero dwunasta i już ciężko wytrzymać na hali. Gorzej będą miały zespoły, które zagrają pod koniec dnia - mówił po inauguracyjnym meczu turnieju szkoleniowiec GTK Gdynia, Tadeusz Nosek.

Punktualnie o wpół do szóstej na przedmeczowej rozgrzewce pojawiły się oba zespoły. Koszykarze Bryzy większą część dnia spędzili poza duszną halą na Ochocie. W przeciwieństwie do gospodarzy, którzy nieustannie kręcili się na trybunach. - Meczów tego poziomu rozgrywkowego nie można w Polsce oglądać zbyt wielu, dlatego chciałem, aby chłopcy mogli podpatrzeć swoich rywali jak najlepiej. Po zakończeniu spotkania z Bryzą nie wiem czy wyszło im to na dobre - zastanawiał się szkoleniowiec Ochoty Tomasz Foder, który kilka chwil później dodawał, że z każdej porażki sportowiec z charakterem powinien wyciągać wnioski.

Od początku nieznaczną przewagę mieli koszykarze kojarzącej się z orzeźwieniem Bryzy. Podopieczni Piotra Kozłowskiego po pierwszej kwarcie prowadzili 14:10, a do przerwy 23:20. Oba zespoły raziły przy tym nieskutecznością. Tylko trzech koszykarzy po 20 minutach gry miało na swoim koncie przynajmniej pięćdziesięcioprocentową skuteczność rzutów z gry. Żaden równocześnie nie wykonywał przy przyzwoicie rzutów wolnych - Rzeczywiście nasza skuteczność była delikatnie mówiąc słaba. Jasnym punktem zespołu była jednak obrona - tłumaczył opiekun Bryzy, Piotr Kozłowski.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Nadal nieznaczną przewagę miała Bryza. Koszykarze Ochoty kilkukrotnie wychodzili co prawda na jednopunktowe prowadzenie, ale szybko je tracili. - Zabrakło nam charaktery, do tego presja własnej hali zrobiła swoje - wyjaśnił Foder. - Niemal za każdym razem, gdy trzeba było powalczyć o sporną piłkę, rzucić się po nią na boisko, górą byli koszykarze Bryzy - dodawał szkoleniowiec Ochoty.

Zawodnicy z Kolbud zebrali o 14 piłek w ataku więcej niż rywale. Aż 19 zbiórek, w tym 7 na atakowanej tablicy, miał Daniel Łakomiec, który na centralnym szczeblu rozgrywek osiągał już wcześniej double-double. - Każdy z zawodników dołożył swoją cegiełkę do naszej wygranej. Nie chcę nikogo wyróżniać, bo jesteśmy zespołem, o którego sile nie stanowią indywidualności - mówił Kozłowski.

Bryza w całym spotkaniu straciła zaledwie 37 punktów, po przerwie tylko 17. - Właśnie z rzetelnej pracy w defensywie jestem zadowolony najbardziej - cieszył się opiekun ekipy z Kolbud. - Nigdy nie graliśmy w takich warunkach, ale chłopcy pokazali, że nawet anormalna temperatura jest im niestraszna.

W końcówce Ochota musiała sobie radzić bez Igora Wadowskiego, który musiał opuścić parkiet z powodu nadmiernej ilości przewinień. - Bardzo nam go brakowało. Niestety Igor już w pierwszej kwarcie złapał trzy przewinienia, a kolejne popełnił na początku drugiej połowy - wyjaśniał Foder. - Mecz z Bryzą to już historia. W sobotę czeka nas kolejne wyzwanie. Nad nim musimy się teraz skupić - zakończył trener Ochoty.

Adam Wall

udostępnij