Grupa B: WKK w finale, Ochota poza podium

Po trwającym blisko 135 minut meczu, WKK Wrocław wygrało z drużyną MKS Ochota Warszawa 66:58 i zagra w niedzielnym finale mistrzostw Polski do lat 14. Przegranym pozostała walka o piąte miejsce.

zobacz statystyki meczu

Gospodarze, aby myśleć o awansie do strefy medalowej potrzebowali przynajmniej siedmiopunktowego zwycięstwa nad WKK. To zapewniało im grę o brąz. Wygrana różnicą dwunastu, lub więcej punktów, dawała MKS-owi Ochota możliwość walki o mistrzostwo Polski.

Niepokonane do tej pory na centralnym szczeblu rozgrywek WKK nawet w przypadku porażki miało szansę znaleźć się wśród czterech najlepszych drużyn w kraju. W finale wrocławianie graliby jeszcze przy dwupunktowej porażce. Przegrana różnicą sześciu zmuszała ich do rywalizacji o piąte miejsce. - Nic nie kalkulowaliśmy. Zależało nam tylko na zwycięstwie i z takim nastawieniem wyszliśmy na parkiet. Ewentualne liczenie punktów, zaczęłoby się dopiero w przypadku nerwowej końcówki - tłumaczył szkoleniowiec wrocławian Sebastian Potoczny.

Lepiej mecz zaczęli jednak gospodarze. Po pięciu minutach Ochota prowadziła 10:4, największą przewagę uzyskując pod koniec pierwszej kwarty (26:6). Nie do zatrzymania był zwłaszcza lider warszawian Igor Wadowski, który w tym fragmencie meczu wymusił aż 8 przewinień. - Chłopcy mieli problem z egzekucją, tego co założyliśmy sobie przed meczem - narzekał Potoczny. - Naszym głównym założeniem było wyeliminowanie Igora Wadowskiego i to w pierwszych minutach nam się nie udało.

Obraz gry diametralnej uległ zmianie w drugiej kwarcie. Grające konsekwentnie i z dużą rozwagą WKK skrupulatnie odrabiało straty, pod koniec pierwszej połowy wychodząc na prowadzenie. Gospodarze w tym czasie stracili aż dwadzieścia dwa punkty z rzędu, przez dziewięć minut nie oddając ani jednego celnego rzutu. Strzelecką niemoc (0/10 z gry i 0/8 za 1) przerwał dopiero Adam Kurek.

- Analizowaliśmy statystyki Ochoty. Oglądaliśmy ich kilka meczów na płytach DVD. Wiedzieliśmy, że Wadowski to świetny zawodnik, dlatego w przerwie uczulaliśmy chłopców, aby go zatrzymali - mówił opiekun WKK. 

Po zmianie stron lider Ochoty nadal był najlepszym zawodnikiem swojego zespołu. Chętnie grał na koźle, często szukał penetracji pod kosz, ale z biegiem minut wyraźnie słabł. Na dodatek w trzeciej kwarcie popełnił czwarte przewinienie, z powodu którego na kilka minut musiał opuścić boisko. Kryzys miejscowych zaczął się jednak w chwili, gdy Wadowski przebywał jeszcze na boisku. Przy stanie 38:35 dla gospodarzy za trzy trafił Wojciech Cygal, a na prowadzenie WKK wyprowadził Wojciech Melone. Wówczas faul w ataku na Mateuszu Ratajczaku popełnił Wadowski, a niezadowolony z decyzji arbitrów Jarosław Nowakowski minutę później otrzymał techniczne przewinienie, swoje piąte. WKK wyszło wtedy na sześciopunktowe prowadzenie (45:39) i nie oddało go do końca.

Ochota zbliżała się jeszcze do rywali, ale nie potrafiła doprowadzić do remisu. W kluczowych momentach błysnął Adam Choromański, który na przestrzeni ostatnich dziewięćdziesięciu sekund zanotował akcje 2+1. - W starciu z Ochotą był to Adam, kolejnego dnia może być to ktoś zupełnie inny. Mamy tak wyrównany zespół, że w każdym spotkaniu liderem jest ktoś inny. To jest właśnie naszą siłą - wyjaśniał Potoczny.

W finale WKK zmierzy się z GTK Gdynia. Ochota o piąte miejsce zagra z TS Wisłą Kraków. - Nigdy nie rywalizowaliśmy jeszcze z GTK. Warunkami fizycznymi gdynianie na pewno ustępują Ochocie i Bryzie, ale grają bardziej ułożoną koszykówkę - analizował szkoleniowiec wrocławian. - Mamy nagrany mecz z Pruszkowem. Wieczorem wspólnie z pozostałymi trenerami usiądziemy i przeprowadzimy spokojną analizę - dodał.

Wrocławian przez cały mecz wspierała zorganizowana grupa kibiców, złożona głównie z rodziców koszykarzy. Ich doping był głośniejszy niż miejscowych, a liczba przewyższała rozproszonych po hali sympatyków miejscowych. - Po raz kolejny dziękuję rodzicom, którzy wspierają swoich synów. Bez ich pomocy nie byłoby naszego sukcesu. Tak, jak powiedziałem wczoraj, kibice byli naszym szóstym zawodnikiem - zakończył Potoczny.

Załamany trener MKS Ochota, a zarazem organizator turnieju Tomasz Foder, po meczu nie chciał rozmawiać o spotkaniu.

Adam Wall

udostępnij