Niedźwiedzki: Udział w Meczu Gwiazd U18 to zaszczyt

Jednym z dwóch Polaków, którzy wystąpili w Meczu Gwiazd do lat 18 w Kownie, był Piotr Niedźwiedzki. Środkowy Śląska Wrocław znalazł się w drużynie "Białych", prowadzonych przez Słoweńca Radovana Trifunovica. Jego zespół ostatecznie przegrał 80:81, choć w ostatnich sekundach spotkania trzykrotnie rzucał na zwycięstwo. Z reprezentantem Polski rozmawiał Adam Wall.
- Udział w Meczu Gwiazd U18 to dla mnie zaszczyt. Cieszę się, że było mi dane przyjechać do Kowna i zagrać z najlepszymi w Europie. To doskonała promocja i duże wyróżnienie dla polskiej koszykówki.

Przed spotkaniem wielu ekspertów sugerowało, że zespół „Niebieskich” odniesie łatwe zwycięstwo, tymczasem to twój zespół przez dłuższy czas był na prowadzeniu, a w końcówce trzykrotnie rzucał na zwycięstwo.

- Trenerzy podzielili nas na bardzo równe zespoły, dlatego nie zgodzę się z opinią części ekspertów. Każdy zespół miał doskonałych strzelców - my Mateo Imbro z Włoch, „Niebiescy” Serba Nenada Miljenovica. Wszystko więc się wyrównało, co pokazał końcowy wynik. Szkoda, że nie udało się nam wygrać, ale taki jest sport.

Na boisku pojawiłeś się w pierwszej kwarcie sobotniego meczu i od razu otrzymałeś za zadanie zatrzymać pod koszem swojego kolegę z reprezentacji Przemka Karnowskiego.

- To były typowo koleżeńskie porachunki. Przecież znamy się bardzo dobrze, nie tylko z kadry, ale także rozgrywek młodzieżowych. Na boisku nie grałem jednak długo, bo tylko dziesięć i pół minuty. Być może było to spowodowane drobną kontuzją, której doznałem na piątkowym treningu. Trener chyba chciał mnie oszczędzić.

Co dokładnie się stało?

- Przypadkowo zderzyłem się z zawodnikiem z San Marino i dostałem w kolano. Trochę spuchło, ale w niedzielę wszystko powinno być już dobrze.

Jak ocenisz występ swojego kolegi z reprezentacji Przemka Karnowskiego?

- Zagrał dobre zawody. Nie tylko rzucił 13 punktów i miał 5 zbiórek, ale w obronie często stanowił zaporę nie do przejścia.

Mecz najlepszych koszykarzy do lat 18 został rozegrany w hali sportowo-widowiskowej „Żalgirisu” w Kownie. Na tym obiekcie może się zmieścić 14 500 widzów. Obiekt zrobił na tobie wrażenie?

- Oj robi, zwłaszcza podczas pierwszej wizyty. W czasie meczu było jeszcze lepiej, bo niewiele zabrakło do tego, aby hala wypełniła się w komplecie. Litwa żyję koszykówką, dlatego liczba widzów mnie nie zaskoczyła. Długo w Kownie jednak nie pozostaniemy, bo razem z Przemkiem już o 6 rano w niedzielę mamy lot do Warszawy.

udostępnij