Michalak: Zmęczeniem nie można niczego tłumaczyć

- Nie udało nam się osiągnąć celu, który sobie założyliśmy przed turniejem. Nie jest to jednak koniec świata. Rozgrywki juniorskie są jednym z etapów kariery, którą przechodzi każdy zawodnik. Mamy lekcję na przyszłość. Wierzę, że to doświadczenie zaprocentuje później w seniorskiej koszykówce - mówi kapitan reprezentacji Polski do lat 18 Michał Michalak.
Reprezentacja Polski mistrzostwa Europy do lat 18 we Wrocławiu zakończyła na szóstym miejscu. Rozpoczynając turniej liczyliście na znacznie wyższe miejsce.

- Nie da się ukryć, że jest to rozczarowanie. Nie udało nam się osiągnąć celu, który sobie założyliśmy przed turniejem. Nie jest to jednak koniec świata. Mamy nauczkę na przyszłość zwłaszcza po przegranej w ćwierćfinale, czyli najważniejszym spotkaniu turnieju. Z tej imprezy musimy wyciągnąć wnioski. Rozgrywki juniorskie są jednym z etapów kariery, którą przechodzi każdy zawodnik. Mamy lekcję na przyszłość. Wierzę, że to doświadczenie zaprocentuje później w seniorskiej koszykówce.

Czego twoim zdaniem zabrakło w spotkaniu ćwierćfinałowym, w którym porażka zamknęła wam drogę do strefy medalowej mistrzostw Europy?

- W starciu z Włochami przede wszystkim szczelnej obrony. Do tego skuteczności w ataku, była ona naprawdę fatalna. To wszystko przełożyło się na wynik. Po tej porażce chcieliśmy, chociaż zająć piąte miejsce. Niestety też się nie udało, bo Litwini mocno odskoczyli nam w trzeciej kwarcie. Nie wolno jednak zapominać, że każda z drużyn, która awansowała do tej fazy rozgrywek to ścisła europejska czołówka.

Dla ciebie, a także dla większości kadrowiczów jest to drugi turniej mistrzowski w stosunkowo krótkim czasie. Na Łotwie w dziewięciu meczach na boisku spędzałeś średnio 31 minut. W Polsce zaledwie o minutę mniej. Czujesz się zmęczony?

- Zmęczenie tak naprawdę nie miało większego znaczenia. W momencie, gdy wychodzimy na parkiet chcemy dać z siebie wszystko, niezależnie czy jest to pierwsza czy ostatnia minuta meczu. Na wakacje i odpoczynek przyjdzie czas w sierpniu. Nie da się ukryć, że tych spotkań rzeczywiście było sporo, ale zmęczeniem nie można niczego tłumaczyć. Mi podczas tego turnieju nie brakowało sił.

Jak jako zespół odbieraliście współpracę trenerów na ławce rezerwowych? Przez całą reprezentacyjną karierę opiekował się wami Jerzy Szambelanem, ale podczas mistrzostw świata na Łotwie uwag udzielał wam Piotr Bakun. Z nim bardzo często konsultowaliście się także we Wrocławiu.

- Nie mnie ocieniać trenerów. Szkoleniowcy wykonywali swoją pracę, my swoją. Wygrywaliśmy jako drużyna, przegrywaliśmy również jako zespół. Byliśmy zawsze razem, doskonale się przy tym rozumiejąc. Cieszę się, że udało nam się przeżyć tyle wspaniałych chwil razem. Były sukcesy, były porażki. Taki już jest sport.

Największe sukcesy jako reprezentacja odnosiliście na mistrzostwach nie rozgrywanych w Polsce. Podczas wrocławskiego turnieju dodatkowo doszła presja ze strony kibiców.

- To było dla nas nowe doświadczenie. Kibice pomagali nam przez cały turniej, choć nie da się ukryć, że presja z ich strony była odczuwalna. Sami zawiesiliśmy sobie jednak poprzeczkę wysoko, bo trzeba mieć ambitne cele. Szkoda, że nie udało nam się odpłacić publiczności za to wsparcie. Będziemy walczyć, w kolejnych etapach naszej przygody z reprezentacją.

udostępnij