GTK Gdynia - KKS Turów Zgorzelec 143:47
Pojedynek otwierający zmagania podczas turnieju w Krakowie można podsumować jednym słowem - pogrom. Naprzeciwko siebie stanęły drużyny GTK Gdynia oraz KKS Turów Zgorzelec i trzeba jasno powiedzieć, że była to egzekucja tych drugich, którzy już po pierwszej połowie mieli po stronie straconych punktów aż 83.
Koszykarze z Trójmiasta przystępowali do tej rywalizacji w roli zdecydowanego faworyta, ale chyba nikt nie przypuszczał, że ich dominacja będzie aż tak ogromna. Już po pierwszej kwarcie obie drużyny dzieliła przepaść, bowiem team z Gdyni prowadził aż 44:13. Gdy po dwudziestu minutach było już 83:25 zawodnicy GTK mogli z wielkim spokojem udać się do szatni na przerwę.
Po powrocie do gry nastała prawdziwa katastrofa ekipy z przygranicznego miasta Zgorzelec. Trzecią kwartę podopieczni Macieja Knapa wygrali aż 33:2 czym odebrali jakiekolwiek ochoty do gry rywalom. W ostatniej odsłonie meczu nic już się nie wydarzyło, bowiem gdynianie mocno spuścili z tempa gry, a ostatecznie wygrali cały mecz różnicą niemal stu punktów.
Siedmiu zawodników GTK zakończyło spotkanie z dwucyfrową zdobyczą punktową. Najwięcej, bo 26 oczek, zapisał na swoim koncie Filip Strusik. Godne odnotowania jest również to, że w ekipie z Trójmiasta wszyscy zawodnicy zdołali zapisać na swoim koncie zdobycz punktową.
Zgorzelczanie nie mieli zupełnie nic do powiedzenia w tym meczu i muszą jak najszybciej zapomnieć o tym meczu. Młodzi koszykarze Turówa popełnili aż 54 straty i przegrali mecz różnicą 96 punktów. O takim występie zgorzelczanie muszą jak najszybciej zapomnieć, bowiem inaczej kolejne mecze nie wróżą im niczego ciekawego.
Korona Kraków - BSK Kadet Biała Podlaska 114:64
Również w drugim meczu na krakowskim turnieju emocji było jak na lekarstwo. Gospodarze ćwierćfinałowej rywalizacji, czyli koszykarze Korony, nie pozostawili złudzeń ekipie z Białej Podlaski wygrywając inauguracyjny pojedynek aż 114:64.
Podopieczni Michała Sumary od pierwszej minuty ruszyli śmiało do ataku, a rywale nie mieli wiele do powiedzenia. Od pierwszej akcji spotkanie toczyło się pod dyktando Korony, a jej przewaga rosła z każdą kolejną minutą meczu. Już po pierwszej kwarcie przewaga teamu spod Wawelu wynosiła 17 punktów i jasne było, że gospodarze nie powinni mieć najmniejszych problemów z odniesieniem zwycięstwa. Na przerwę zawodnicy Korony schodzili z 35-punktową zaliczką, zatem druga połowa miała być tylko czystą formalnością.
Po czterdziestu minutach gry krakowski zespół miał na swoim koncie równo 50 punktów więcej od Kadeta, a przewaga ta mogła być jeszcze większa, gdyby w ostatniej części meczu gospodarze po prostu nie odpuścili.
Królem parkietu był bez wątpienia rzucający Korony Jakub Maksymiuk. W swoich statystykach zapisał on 31 punktów, 8 zbiórek, 7 asyst i 6 przechwytów co bezapelacyjnie daje mu miano najlepszego zawodnika tego spotkania.