Robert Jakubiak: Naszym celem jest awans do dywizji A

W środę rozpoczynają się Mistrzostwa Europy Mężczyzn do lat 20 dywizji B nasza kadra pod wodzą trenera Roberta Jakubiaka pierwsze spotkanie rozegra w czwartek, a grupowymi rywalami Polaków w pierwszym etapie imprezy będą kolejno zespoły Słowacji, Białorusi, Norwegii i Rumunii. Ze szkoleniowcem naszej kadry tuż przed wyjazdem na imprezę rozmawia Adam Wall.
W dniach 14 - 24 lipca prowadzona przez pana reprezentacja zagra w mistrzostwach Europy do lat 20, dywizji B. Z jakimi nadziejami wyjeżdżacie do Austrii?
- Naszym celem jest awans do dywizji A i tylko z takim nastawieniem wyjeżdżamy z Polski! Nie odczuwamy przy tym wielkiej presji.
Rywalami Polski grupie D będę reprezentacje: Białorusi, Norwegii, Rumunii i Słowacji. Który z tych zespołów wydaje się być najtrudniejszy?
- Nie mieliśmy szczęścia trafiając do tej grupy. Nie dość, że składa się ona z pięciu zespołów (pozostałe z czterech - dodaje A.W.) to jeszcze zaczynamy wolnym dniem. Potem zagramy więc aż siedem spotkań bez dnia przerwy. Najtrudniejszy powinien być zwłaszcza pierwszy mecz ze Słowacją, która w tym momencie wydaje się być naszym najmocniejszym rywalem.
Podczas turnieju w Ostrowie Wielkopolskim kadra miała okazję rywalizować z Norwegią, Wówczas udało się wygrać zaledwie dwoma punktami, ale Pan o tym zespole nie wspomina.
- Norwegia jest niewygodnym rywalem, stosującym dość urozmaiconą technikę obronną. My nie graliśmy jednak wtedy w pełnym składzie, a część zawodników była testowana w kadrze. Po ostatnich roszadach personalnych i przy pełnej koncentracji, nie powinniśmy mieć jednak z nimi problemu.
Wspomniał trener o liczbie zespołów, z którymi przyjdzie wam się zmierzyć w grupie D, a także o niekorzystnym terminarzu. Czy w związku z tym, jakoś specjalnie przygotowywaliście się, pod kątem większej ilości spotkań?
- Przygotowywaliśmy się normalnie, ale wspólnie z trenerami staraliśmy się również zwiększyć wytrzymałość chłopaków. Takim przetarciem przed austriacką imprezą był turniej w Ankarze, gdzie przez pięć dni rozegraliśmy pięć spotkań. Wszystkie z wymagającymi rywalami. Jesteśmy przygotowani fizycznie, morale drużyny jest wysokie, a co najważniejsze jest duch zespołu. To mnie bardzo cieszy.
Wspomniał trener o turnieju w Ankarze. Tam rywalami kadry był drużyny z silniejszej dywizji. To było jedno z głównych założeń sztabu trenerskiego, aby z tego typu reprezentacjami przygotowywać się do imprezy w Austrii?
- Jeśli gra się w dywizji B to nie ma się specjalnego wyboru sparingpartnerów. Dlatego gdy pojawiła się możliwość wyjazdu do Turcji, zgodziliśmy się w ciemno. Nie co dzień zdarza się możliwość konfrontacji z tak silnymi zespołami i to powinno później procentować. Zwłaszcza, że nasze ego zostało podrażnione. W Ankarze udało się pokonać tylko Ukrainę, która teraz walczy o miejsce w ósemce najlepszych drużyn Starego Kontynentu. Mecze w Turcji wiele nam dały, bo dzięki nim dowiedzieliśmy się o słabszych stronach kadry.
Skąd trenerzy czerpią wiedzę na temat rywali, z którymi przyjdzie się zmierzyć reprezentacji w grupie D. Dysponujecie jakimiś płytami DVD?
- Pauzowanie podczas pierwszego dnia turnieju ma także swoje dobre strony, zwłaszcza dla trenerów. Mamy bowiem ten komfort, że każdego z rywali będziemy mieli okazję, na spokojnie podejrzeć dzień wcześniej. W tej sytuacji wcześniejsza analiza, nie ma większego sensu. Bo turnieje sparingowe to jedno, a imprezy mistrzowskie to drugie. Zresztą drużyna Słowacji jest nam bardzo dobrze znana. Mieliśmy okazję rywalizować z nimi w mistrzostwach do lat 18 i niczym nie powinni nas zaskoczyć. Także z Białorusią graliśmy kilkakrotnie, a z Norwegią podczas wspomnianego turnieju w Ostrowie Wielkopolskim. Naszym ostatnim rywalem jest Rumunia. O niej wiemy najmniej, ale w Austrii będziemy mieli sporo czasu by dostatecznie poznać tę drużynę. Zresztą porządny skauting będzie potrzebny dopiero od drugiej fazy, czyli po wyjściu z grupy.
Skauting będą panowie prowadzić wspólnie, czy też konkretny asystent ze sztabu został do tego wyznaczony?
- Obserwacją zajmują się obaj moi asystenci, ale jeśli chodzi o same względy techniczne, to za dokumentowanie poczynań naszych rywali odpowiedzialny jest trener Mariusz Niedbalski.. Analizę merytoryczną oraz skauting graczy prowadzimy zaś wspólnie. Zresztą wspólnie tworzymy taką trójcę trenerską i z tego też się bardzo cieszę. Bo zawsze staram się stworzyć sztab, który jest jednością. Bez podziału na trenera głównego i jego podwładnych. W tej trójcy każdy głos jest ważny. Czasem się spieramy, czasem ostrzej porozmawiamy, ale zawsze udaje się wypracować konsensus.
Tak jak trener podkreśla, waszym celem jest awans do finału, który zapewni promocję do dywizji A. Na pewno więc bacznie przyglądacie się także drużynom z grupy C. Bo właśnie z tą grupą stoczycie walkę o półfinał mistrzostw Europy.
- Przez to, że do rywalizacji zgłosiło się 17 drużyn, system jest bardzo pogmatwany. Zamiast dnia przerwy i dwóch meczów z drużynami z grupy C, będziemy musieli grać z trzema ekipami z tamtej grupy. Praktycznie wiemy więc, że trafimy na Belgię, Wielką Brytanię oraz gospodarzy turnieju Austrię, bo Danii większych szans nie daję. Austria jest bardzo silna, a Belgia niewygodna, o czym najdobitniej świadczy nasza porażka na starcie przygotowań do mistrzostw.
Licząc dziewczyny i chłopców jesteście jedyną reprezentacją, której przyjdzie w tym roku grać w dywizji B. W związku z tym nie odczuwacie jakiejś presji ze strony środowiska?
- Dla mnie wielkim wyróżnieniem i zaszczytem jest możliwość prowadzenia najstarszej reprezentacji, wśród drużyn młodzieżowych. Ponieważ wcześniej w młodszych kategoriach udawało mi się awansować do silniejszej dywizji, to nie odczuwam jakieś presji, udowadniania czegokolwiek. Natomiast wspólnie z asystentami bardzo byśmy chcieli, aby wszystkie drużyny były w dywizji A. Sytuacja nie jest jednak łatwa. Bo poziom w kadetach i juniorach jest zupełnie inny niż wśród kadr do lat 20. Analizując skład naszego zespołu, mamy bardzo utalentowaną młodzież, aczkolwiek większość chłopców nie gra po silnych ligach seniorskich. Dobitnie było to widać zwłaszcza w turnieju w Ankarze, gdzie czołowi reprezentanci Chorwacji czy Francji regularnie występują nawet w zespołach Euroligowych. To jest bolączką całej męskiej koszykówki młodzieżowej, bo paniom doświadczenia nie można odmówić. Grupa jest jednak utalentowana i wie co chce osiągnąć. Oczywiście mamy małe problemy na pozycji rozgrywającego, ale postaramy się to nadrobić zespołową grą.
Wspomniał trener o bolączce na pozycji numer jeden. Potencjalnie pierwszym rozgrywającym kadry jest Marek Szumełda-Krzycki, który ma dopiero 19 lat. Pomimo licznych testów nie udało się znaleźć nikogo starszego od niego?
- Pomimo tego, że Marek ma 19 lat, jest zawodnikiem zaprawiony w bojach. Grał już w dwóch imprezach mistrzowskich U16 i U18 i sporo się w nich na uczył. To chłopak godny zaufania, który w najważniejszych momentach nie zawodzi, zresztą mocno przyczynił się do wywalczenia przez nas awansu do dywizji A, w młodszych kategoriach wiekowych. Co ważne, Marek regularnie występował w drugoligowej Cracovii Kraków, gdzie zbierał dobre recenzje. Niestety drugiej jedynki, prezentującej równy poziom, nie udało nam się znaleźć. Testowaliśmy wielu zawodników, m.in. Mariusza Rapuchę z Żubrów Białystok, Piotra Robaka z Astorii Bydgoszcz czy Tomasza Maryniewskiego z Asseco Prokomu II Gdynia. Do tego w kręgu zainteresowań mieliśmy jeszcze kilku chłopców. Wspólnie z trenerami uznaliśmy jednak, że najlepszym rozwiązaniem będzie przesunięcie Piotra Pamuły z pozycji numer dwa na rozgrywającego. Obrońca Polonii 2011 z niezłym skutkiem już dwa lata temu prowadził grę naszej kadry na imprezie w Debreczynie. Piłkę może jeszcze wyprowadzać Sebastian Szymański, ale to już w ostateczności.
Skoro słabszą stroną kadry są zawodnicy obwodowi, to o sile naszej reprezentacji będą stanowić zawodnicy podkoszowi?
- Zdecydowanie. Pod koszem mamy potencjał, nawet na walkę z czołowymi drużynami dywizji A. Głównym problemem naszych wysokich graczy jest fizyczność. Mamy młodzież utalentowaną, sprawną, ale słabsza od rywali fizycznie. Po kontuzji doszedł jednak do nas Krzysztof Sulima, a w kadrze jest jeszcze Łukasz Bodych. Obaj lubią grać na fizyczności. Z tym składem bardzo zależy nam zwłaszcza na wygrywaniu deski, chcemy być najlepiej zbierającą drużyną.
Ta drużyna ma lidera, czy też siłą prowadzonej przez pana reprezentacji jest zespół, składający się z dwunastu równych graczy?
- Każdy trener zawsze marzy o dwunastce graczy, ale nigdy się to nie udaje. Najczęściej w najważniejszych meczach korzysta się z ośmiu, góra dziesięciu zawodników. Ta drużyna nie ma jednak lidera punktowego oraz wolicjonalnego. Jestem zwolennikiem teorii, że wszystko zaczyna się od głowy, a więc od rozgrywającego. Ta ekipa tworzy jednak zgrany kolektyw, o czym świadczy wybranie na kapitana grającego pod koszem Krzysztofa Sulimy. O wynikach tego zespołu decydują więc wszyscy, a nie tylko rozgrywający. Dodatkowym naszym atutem jest wymienność pozycji. O uniwersalności graczy obwodowych już mówiłem, ale warto dodać, że Jarosław Mokros może grać zarówno jako niski jak i silny skrzydłowy. Obie nasze trójki, a więc Alan Czujkowski i Patryk Przyborowski bez problemu mogą zejść na dwójkę. Pod koszem też nie mamy podziału. Poza Krzysztofem Sulimą nasi wysocy gracze mogę grać jako silni skrzydłowi bądź środkowi, a nawet schodzić na obwód, bo są do tego predysponowani.
Wykrystalizowała się już pierwsza piątka reprezentacji, czy też będzie się ona zmieniać w zależności od potencjału rywali?
- Głownie zależeć będzie ona od rywali. W tych ostatnich meczach nasz wyjściowy skład wyglądał następująco: rozgrywający Piotr Pamuła, rzucający obrońca Sebastian Szymański, niski skrzydłowy Jarosław Mokros, wysoki skrzydłowy Kuba Wojciechowski i środkowy Olek Czyż. W naszym zespole nie istnieje jednak pojęcie pierwszą piątka, dzięki czemu rywalizacja w zespole jest większa.
Często wspomina pan o Krzysztofie Sulimie, który wrócił do kadry po kontuzji. Jak ważny jest to gracz, chyba najlepiej pokazuje decyzja kolegów, o przyznaniu mu kapitańskiej opaski.
- Krzysiek nabawił się urazu jeszcze w Ostrowie, przed wyjazdem do Ankary. Byliśmy pełni obaw, czy zdąży wrócić. Na szczęście udało się, bo jest to zawodnik niezwykle istotny dla kadry nie tylko ze względów sportowych. Jako kapitan doskonale trzyma w ryzach zespół.
W kadrze na mistrzostwa Europy do Austrii znalazł się też Alan Czujkowski. Tego zawodnika nie było w kadrze podczas turnieju w Ostrowie Wielkopolskim, dlaczego?
- Długo zastanawialiśmy się nad doborem graczy na pozycji numer trzy. Ponieważ Alana Czujkowskiego znamy od dawna i mieliśmy wiedzę w jakiej znajduje się dyspozycji, postanowiliśmy sprawdzić pozostałych graczy predysponowanych do występów w kadrze. Żaden z nich się nie sprawdził, dlatego wróciliśmy do opcji z Alanem Czujkowskim i Patrykiem Przyborowskim.
Jak na tle koszykarzy występujących na rodzimych parkietach prezentują się Jakub Wojciechowski i Tomasz Nowakowski, którzy walczą o miejsce w składzie w europejskich zespołach?
- Prezentują się nieźle, ale nie górują wyraźnie nad rówieśnikami. Skoro tak, to może lepiej aby zostali dłużej w Polsce. Takim mechanizmem, który zatrzymałby ich na rodzimej ziemi, byłby na pewno przepis o młodzieżowcu. Ale nie o 23-letnim młodzieżowcu, tylko tym z kręgu reprezentacji do lat 20. Kubie jak i Tomkowi brakuje zwłaszcza pewności siebie, otrzaskania z dorosłymi rywalami.
Obecnie we wszystkich mediach bardzo dużo mówi się o kadrze do lat 17, która na mistrzostwach świata odniosła historyczny sukces. Podczas zgrupowania we Władysławowie oraz w Wiśle, była okazja do śledzenia postępy młodych zawodników w Hamburgu?
- Oczywiście, że tak! Cały czas mieliśmy stronę fiba.com na podglądzie, do tego słuchaliśmy radia PZKosz. To są nasi przyjaciele, koledzy. Szczególnie, że brat mojego asystenta Mariusza Niedbalskiego jest tam trenerem. Korzystając z okazji chciałem pogratulować szkoleniowcom i chłopakom, którzy osiągnęli największy sukces w historii młodzieżowej koszykówki. Tak jak mówił prezes Roman Ludwiczuk, teraz trzeba zrobić wszystko, aby ci chłopcy nie zmarnowali swojego potencjału w wyższych kadrach i klubach ligowych. Głęboko wierzę, że ten sukces nie był jednorocznym wyskokiem, tylko przerodzi się w jakiś standard, bo polska młodzież nie jest gorsza od tej z innych krajów!

udostępnij