Marcin Gortat: Jestem gotowy do gry

Marcin Gortat wyleczył już uraz mięśni pleców i w poniedziałek dołączył do polskiej drużyny, jadącej na turniej towarzyski do Saragossy. Wszyscy liczą, że jego powrót do składu doda nowej energii kadrze i wzmocni zespół w meczach z Izraelem oraz Hiszpanią.
Dariusz Szarmach: - W jakiej jesteś formie? Czy po kontuzji pleców nie ma już śladu?

Marcin Gortat: Czuję się bardzo dobrze. Od 3-4 dni jestem w pełni gotowy do gry. Jestem głodny koszykówki. Chcę wrócić do normalnego treningu. Potrzebny jest mi regularny rytm dnia. Muszę trenować i mieć możliwość przygotowania się do meczu.

Czy przed EuroBasketem w Polsce będziesz wykonywał jakieś specjalne ćwiczenia, by wzmocnić mięśnie pleców?

Tak. Mam parę ćwiczeń, które dodałem do mojego treningu. Są monotonne, ale i bardzo ważne. Będę je robił przed rozpoczęciem treningów i meczów. Wszystko jest zaplanowane. Fizjoterapeuta Tomasz Woźniak zrobił ze mną w Łodzi kawał dobrej roboty. Wiem, co muszę poprawić w mojej budowie fizycznej, by się wzmocnić.

Podobno już po kilku dniach od odniesienia urazu postanowiłeś dołączyć do drużyny jadącej na turniej w Bambergu…

Chciałem od razu wrócić do gry, bo czułem się dobrze po początkowej rehabilitacji. Niestety każdego następnego ranka ból powracał. Dlatego zrezygnowałem z tego pomysłu. Ale bez dwóch zdań chciałem jak najszybciej dołączyć do drużyny. Pragnąłem też pokazać się w Niemczech. Na turnieju w Bambergu miałbym szansę zobaczyć się z moimi byłymi trenerami i zagrać przeciwko zawodnikom, z którymi się wychowywałem. Niestety nie udało się.

Pod twoją nieobecność koledzy przegrali 4 mecze, w tym 2 właśnie na turnieju w Bambergu. Jak się czułeś, słysząc o kolejnych porażkach?

Denerwowało mnie to, że nie mogę im pomóc. Z Chorwacją była twarda walka i minimalna przegrana. Z Macedonią nawet nie wiem co się stało. Będę o tym dopiero rozmawiał z kolegami i trenerem. Szczerze powiem, że nie wyglądało to dobrze. Ludzie łapali mnie na ulicy i komentowali nasze wyniki, w niewybredny sposób. Nie było łatwo tego słuchać. Dlatego wolę być z drużyną i przechodzić przez wszystko razem. Albo wygrywać, albo nawet przegrywać. Jeśli z jakiegoś powodu miałbym być poza kadrą, to wolałbym nie siedzieć w tym czasie w Polsce.

We wtorek zagramy mecz z Izraelem, a w czwartek z Hiszpanią na turnieju w Saragossie. Z pierwszym rywalem przegraliśmy niedawno dotkliwie w Londynie, Hiszpanie to mistrzowie świata. Co nas czeka w tych meczach?

Ja jestem optymistą przed tymi spotkaniami. Nie stoimy na przegranej pozycji. Jak w każdym meczu będziemy grali pięciu na pięciu. Konfrontacja z Izraelem jest dla nas bardzo ważna. Chcemy ją wygrać i udowodnić, że jesteśmy waleczną ekipą. Z kolei mecz z Hiszpanami pokaże nasze możliwości i siłę. Jeśli ktoś spęka przed tym spotkaniem, to niech nawet nie wychodzi z szatni. Kilku Hiszpanów gra co prawda w NBA, ale są takimi samymi ludźmi jak my.

Nasz grupowy rywal Litwa przegrała ostatnio z mistrzami świata różnicą blisko 30 punktów. Gdybyśmy postawili Hiszpanom trudniejsze warunki gry, czy znaczyłoby to, że i Litwa jest w naszym zasięgu?

Oczywiście, że tak. Musimy postawić się Hiszpanom i grać naszą koszykówkę. Szykujemy się na ten mecz, bo chcemy się czegoś nauczyć i dowiedzieć o przeciwnikach. Kto wie, może spotkamy się z Hiszpanami w finale mistrzostw Europy.

udostępnij