1 liga męska: Remisowo w półfinałach

W sobotę wygrywały drużyny Polonii 2011 i Stali, w niedzielę ich rywale - Intermarche Zastal i Big Star. To oznacza, że po dwóch meczach półfinałów play-off pierwszej ligi jest remis 1:1. Kolejne dwa spotkania odbędą się w dniach 25-26 kwietnia w Zielonej Górze i Stalowej Woli.
Intermarche Zastal potrafi wygrywać w Warszawie, ale tylko po dodatkowym czasie gry. Tak było zaraz na początku sezonu zasadniczego (wówczas mecz zakończył się po dwóch dogrywkach), tak było również podczas niedzielnego meczu play-off. Na dwie i pół minuty przed końcem spotkania goście prowadzili różnicą 8 punktów, ale pozwolili rywalom doprowadzić do remisu 73:73. Decydujący o dodatkowym czasie gry rzut oddał na niespełna 30 sekund przed końcem 19-letni Piotr Pamuła (12 pkt i 5 asyst w całym meczu). W dogrywce zielonogórzanie szybko wypracowali kilkupunktową przewagę, której nie oddali już do samego końca. Bohaterem gości był Jarosław Kalinowski (25 pkt, 5 asyst i 3 przechwyty) - pod względem rzuconych punktów najlepszy mecz w sezonie w drużynie Intermarche Zastalu. Polonii 2011 nie pomogło dziewiąte w rozgrywkach double-double Leszka Karwowskiego (25 pkt i 12 zbiórek).
Powiedzieli po niedzielnym meczu:
Mladen Starcević (trener Polonii 2011 Warszawa): Oba mecze z Zastalem były bardzo wyrównane. Niech nikogo nie dziwi wynik pierwszego spotkania, w którym wygraliśmy różnicą 25 punktów. Ani pierwszy, ani drugi mecz nie był łatwy. Zastal to doświadczony zespół, najlepszym dowodem na to jest końcówka niedzielnego spotkania. Zawodnicy gości wykazali się wówczas boiskową mądrością. Dla większości moich koszykarzy są to pierwsze play-offy w życiu, dlatego błędy są nieuniknione.
Tomasz Herkt (trener Intermarche Zastalu Zielona Góra): Nie można temu spotkaniu zarzucić dramaturgii. Nie zabrakło w nim również efektownych akcji, które mogły się podobać kibicom. Wspólnie z trenerami w sobotę przeanalizowaliśmy nasz mecz z Polonią 2011. Myślę, że nie zmarnowaliśmy tego wieczoru. Udało nam się wyeliminować błędy. Oczywiście nie wszystkie, ale wystarczyło to na zwycięstwo. Teraz koszykówka jest tak dynamiczna, że nawet przy ośmiopunktowym prowadzeniu na 3 minuty przed końcem nie można być pewnym wygranej. Na szczęście udało nam się wygrać.
Rewelacyjny przełom pierwszej i drugiej kwarty zapewnił Big Starowi Tychy zwycięstwo w drugim meczu półfinałów play-off ze Stalą Stalowa Wola. Od stanu 13:10 podopieczni Tomasza Służałka zdobyli bowiem aż 19 punktów z rzędu. Goście mimo ambitnej postawy w drugiej połowie spotkania nie byli w stanie zatrzymać rozpędzonej drużyny rywali. W tyskim zespole bardzo dobrze spisali się Tomasz Bzdyra, Damian Kulig i Krzysztof Mielczarek, którzy łącznie zdobyli 58 z 92 punktów dla gospodarzy. Dzień wcześniej wspomniana trójka rzuciła w sumie tylko 14 punktów. Co ciekawe Bzdyra trafił aż 3 z 4 rzutów za 3 punkty, a w całym sezonie silny skrzydłowy Big Stara trafił wcześniej zaledwie 10 rzutów. Najlepszym koszykarzem Stali był Rafał Partyka (19 pkt, 5 zbiórek i 2 asysty).
Powiedzieli po niedzielnym meczu:
Tomasz Służałek (trener Big Stara): Sobotni mecz przegraliśmy w sferze psychicznej. Nie można się nauczyć koszykówki przez jedną noc. Widać, że potrafimy grać, ale nie zawsze zawodnicy potrafią to udowodnić. Pokazaliśmy charakter i w trudnej sytuacji potrafiliśmy wygrać. W takiej dyspozycji, jak w niedzielę, jesteśmy w stanie wygrać choć raz w Stalowej Woli.
Bogdan Pamuła (trener Stali): Podeszliśmy zbyt spokojnie do tego spotkania. Nie trafialiśmy z czystych pozycji, z tego szły szybkie kontry, dzięki czemu Big Star powiększał swoją przewagę. Jestem zadowolony z tego, że nie poddaliśmy przy tak dużej stracie i staraliśmy się doprowadzić do remisu. Wiadomo jednak, że taka pogoń kosztuje sporo zdrowia i w końcówce zabrakło sił, by doprowadzić do wyrównania. Wracamy do Stalowej Woli z podniesioną głową. Raz wygraliśmy i taki był plan minimum.

udostępnij