1 liga męska: Pierwszy krok Polonii 2011 i Stali w kierunku PLK

W sobotę pierwszy krok w kierunku awansu do finału zrobiły drużyny Polonii 2011 i Stali. Koszykarze ze stolicy pokonali na własnym parkiecie Intermarche Zastal różnicą 25 punktów, zaś zawodnicy Bogdana Pamuły zwyciężyli szczęśliwie Big Star. W półfinałach play-off gra się do trzech zwycięstw.
Fatalna skuteczność rzutowa przesądziła o wysokiej porażce Intermarche Zastalu w Warszawie. W całym sezonie zasadniczym zielonogórzanie rzucali z blisko 47% skutecznością - w sobotę trafili zaledwie co czwarty rzut z gry. W tym elemencie podopieczni Tomasza Herkta nie mieli jeszcze tak słabego spotkania w całych rozgrywkach! Kiepska skuteczność to zasługa twardej i dobrze zorganizowanej obrony Polonii 2011, jak również kompletnie rozregulowanych celowników gości. Koszykarze Zastalu często rzucali bowiem z dogodnych pozycji, ale mimo to seryjnie pudłowali. Najskuteczniejszym strzelcem gości był Dardan Berisha (16 pkt i 4 zbiórki). Prawdziwym bohaterem spotkania był jednak doświadczony Leszek Karwowski (9 pkt, 9 zbiórek i 2 bloki), który oprócz solidnej pracy w obronie umiejętnie kierował grą swojego zespołu w ataku. Najlepszy mecz na parkietach pierwszej ligi rozegrał, występujący regularnie w drugiej lidze, 20-letni skrzydłowy Patryk Pełka (6 pkt i 3 zbiórki).
Powiedzieli po sobotnim meczu:
Mladen Starcević (trener Polonii 2011 Warszawa): Jedna i druga drużyna zagrała dobrze w obronie. Końcowy wynik nie odwiercie przebiegu spotkania. Mecz był dużo bardziej wyrównany. To dopiero początkiem naszej drogi, jeśli chcemy awansować do finału musimy przecież wygrać jeszcze dwa razy. Myślę, że trener Zastalu trzyma jeszcze jakiegoś asa w rękawie. Ja już nie mam żadnego. Wszystkie moje asy są na boisku.
Tomasz Herkt (trener Intermarche Zastalu Zielona Góra): W momencie gdy nie trafia się tak wielu rzutów, ciężko jest wygrać mecz. W trzeciej kwarcie moim podopieczni zbliżyli się do gospodarzy na 4 punkty, ale na więcej nie pozwolił przeciwnik. Polonia 2011 bardzo dobrze czuje się żywiołowej koszykówce, niestety moi zawodnicy pozwolili rywalom na taką właśnie grę. O naszej porażce zadecydowała głównie skuteczność. W końcówce nie widziałem już większej szansy na zwycięstwo, dlatego zdecydowałem się wprowadzić graczy rezerwowych.
Pierwszym zespołem, który zdołał pokonać Big Star na jego nowej hali w Tychach, była wychodząca wówczas z kryzysu Stal. Także półfinałowy mecz obu drużyn zakończył się zwycięstwem drużyny ze Stalowej Woli. Spotkanie od samego początku było bardzo wyrównana, a jego losy rozstrzygnęły się w samej końcówce. Na 11 sekund przed końcem po trafieniu Karola Szpyrki (jedyne punkty w całym meczu) goście wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Do remisu ekwilibrystycznym rzutem na 2 sekundy przed końcem doprowadził jednak Łukasza Pacochy (29 pkt i 5 asyst). Wówczas trener Bogdan Pamuła poprosił o czas, dzięki czemu Stal mogła wznowić grę od środka. Długie podanie zza linii końcowej gospodarze ponownie wybili poza boisko. Na zegarze pozostała nieco ponad sekunda do końca regulaminowego czasu gry. Wówczas fatalny błąd w kryciu popełnili wysocy gracze Big Stara. Kompletnie niepilnowany pod koszem pozostał Tomasz Andrzejewski(14 pkt i 10 zbiórek), który przypieczętował zwycięstwo Stali rzutem równo z końcową syreną.
Powiedzieli po sobotnim meczu:
Tomasz Służałek (trener Big Star Tychy): Był to najsłabszy mecz Damiana Kuliga jaki widziałem. Moi podkoszowi zawodnicy ogólnie zagrali tragicznie - nie trafiali z najprostszych pozycji. Przykre jest to, że podstawowi zawodnicy nie wytrzymali obciążenia psychicznego. Brakuje nam cwaniactwa. Dla niektórych gra na takim poziomie to nowość i nie każdy sobie z tym radzi. Oby ten mecz nie był gwoździem do trumny.
Bogdan Pamuła (trener Stali Stalowa Wola): Jeśli uda nam się wygrać dwa spotkania w Tychach będę bardzo zadowolony. Zespoły są na podobnym poziomie i o wyniku decydują detale. Obie ekipy są też bardzo zmęczone sezonem, dlatego często grają falami. W pierwszej połowie nie trafiliśmy dużej liczy rzutów wolnych. Na szczęście nie zemściło się to na nas. Na razie nie myślimy o awansie. Po prostu chcemy wygrać kolejny mecz.

udostępnij