Roman Ludwiczuk: Zdobyć medal mistrzostw Europy

Prezes PZKosz Roman Ludwiczuk liczy na to, że nadchodzący 2009 rok będzie przełomowy dla polskiej koszykówki. Gorąco wierzy, że nasza drużyna narodowa osiągnie sukces podczas wrześniowego EuroBasketu.
Dariusz Szarmach: Co zapamięta pan z 2008 roku?


Roman Ludwiczuk: Będę mówił tylko o koszykówce. W pamięci utkwiły mi mecze kwalifikacyjne reprezentacji kobiet do mistrzostw Europy. Nasze panie dzielnie walczyły o awans do grona najlepszych. Pamiętam też przeżycia związane z występami naszej męskiej reprezentacji narodowej. Przegraliśmy zaledwie dwoma punkami z ówczesnymi mistrzami olimpijskimi - Argentyną. Polscy zawodnicy mieli szansę zmierzyć się z takimi sławami światowej koszykówki jak Andres Nocioni, Luis Scola czy Fabricio Oberto i świetnie sobie poradzili. Myślę, że wielu z naszych graczy nabrało wtedy wiary, że są w stanie powalczyć z najlepszymi. Organizowaliśmy też kilka turniejów młodzieżowych, które wypadły bardzo dobrze. Cieszę się także ze współpracy z młodymi ludźmi w PZKosz.
Czego nowego nauczył się pan o koszykówce w mijającym roku?

Człowiek całe życie się uczy. Przez ten rok zobaczyłem jak funkcjonują federacje FIBA Europe i amerykańska NBA. Pracują tam bardzo doświadczeni ludzie, od których można się sporo dowiedzieć. Poznałem też lepiej specyfikę pracy w klubach męskiej i żeńskiej ekstraklasy. Cenię ludzi, którzy poświęcają swój czas, by nasza dyscyplina mogła się rozwijać.

Niedawno był pan na spotkaniu w Londynie z europejskimi władzami NBA. Czy naprawdę jest szansa by gwiazdy najlepszej ligi świata zawitały do Polski?

Bardzo bym tego chciał. Oczywiście nie można sprowadzić aktualnych gwiazd NBA, kiedy trwa sezon. Ale istnieje szansa, by zaprosić do nas legendy amerykańskiej koszykówki: Charlesa Barkleya, Magica Johnsona czy Scottie Pippena. Będziemy nad tym pracować, bo kibice w Polsce dobrze pamiętają tych graczy i mogliby oni nagłośnić mistrzostwa Europy w naszym kraju. Tak jak to zrobił np.: Vlade Divac, którego gościliśmy podczas bardzo udanego losowania grup mistrzostw Europy w Warszawie.
Jak pan wspomina spotkanie z tym wybitnym zawodnikiem?

To bardzo sympatyczny i otwarty człowiek. Dla każdego znalazł czas: dla działaczy, dziennikarzy, kibiców... Wszyscy chcieli z nim porozmawiać i nie odmawiał nikomu. Możemy się od niego uczyć, jak propagować koszykówkę w mediach. Vlade Divaca mógłbym komplementować bez końca.

Czy na mistrzostwach Europy zagrają wszyscy najlepsi reprezentanci Polski?

Jestem tego pewien. Jeśli nie przydarzą się nam jakieś przykre kontuzje, będziemy silni. W przeszłości bywało, że niektórzy koszykarze mieli inne priorytety niż kadra. Mistrzostwa Europy powinny jednak wszystkich zjednoczyć. Cel jest jasny - pokazać Polakom, że nasi koszykarze potrafią walczyć z najlepszymi zespołami jak równy z równym.

Kiedyś powiedział pan, że na EuroBaskecie zagramy o medal. Czy podtrzymuje pan tę odważną deklarację?

Oczywiście, że tak. Fachowcy zwracają mi uwagę, jak mocni będą nasi rywale. Ale trzeba być optymistą. Sportowcy zawsze powinni wybiegać na boisko by zdobyć medal. Gramy na własnym terenie, mamy za sobą wspaniałych kibiców, rośnie nam nowe koszykarskie pokolenie - dlaczego mielibyśmy nie stawiać sobie najwyższych celów. Niech inni się boją meczów z Polską we wrocławskiej Hali Stulecia.

Jakie zadania, oprócz sprawnej organizacji EuroBasketu, stawia pan przed związkiem w przyszłym roku?

Przy EuroBaskecie będzie mnóstwo roboty. Niezależnie od tego, wspólnie z PLK będziemy nadal pracować nad Szkołą Trenerów. Ten projekt już przynosi widoczne efekty. W polskiej ekstraklasie gra coraz więcej naszych rodaków. Mam nadzieję, że ich liczba będzie stale rosła. Najważniejsze dla dyscypliny jest szkolenie młodzieży. Chcemy powołać do życia Szkoły Mistrzostwa Sportowego, a także organizować w wielu miejscach turnieje Basketmanii. Możemy to zrobić dzięki pomocy prezydentów miast i dyrektorów lokalnych ośrodków sportu. Turnieje dla dzieci są świetnym pomysłem, by trenerzy mieli szansę wybierać spośród nich najbardziej zdolne i zapraszać do uprawiania basketu. Zależy mi także na tym, by dobrze układała się nasza współpraca z telewizją.

Gdzie spędzi pan Sylwestra?

Najprawdopodobniej na stoku narciarskim. Z Wałbrzycha jest niedaleko do Czech, Zieleńca czy Jeleniej Góry. Jeśli nie będzie śniegu, spotkam się z przyjaciółmi w moim mieście. Pożartujemy, pobawimy się i na chwilę odpoczniemy od polityki oraz koszykówki.

Czego życzyć panu w 2009 roku?

Chciałbym, żeby udały nam się wrześniowe mistrzostwa Europy. Wszystkim zależy, by koszykarki i koszykarze godnie reprezentowali Polskę na Starym Kontynencie. Potrzebna jest stabilizacja naszej dyscypliny i powrót do lat świetności. To najchętniej dałbym w prezencie polskim kibicom. Przede wszystkim jednak, z okazji Nowego Roku życzę wszystkim zdrowia, szczęścia i spokoju na co dzień.

udostępnij