Grupa IX: UKS Medagro wyszarpało awans do finałów, nie pomogło triple-double

Detale przesądziły o awansie UKS-u Medagro Komorów do grona ośmiu najlepszych zespołów w Polsce. Po niezwykle zaciętym meczu, którego losy decydowały się do ostatnich sekund drużyna Grzegorza Tomaszewskiego pokonała MKK Gniezno różnicą zaledwie dwóch punktów. Rywalom w odniesieniu zwycięstwa nie pomogło triple-double Adama Brenka.

zobacz statystyki z meczu

Przed konfrontacją obu drużyn wszystko było już jasne. Zwycięzca zapewniał sobie miejsce w gronie ośmiu najlepszych drużyn w Polsce z drugiego miejsca w grupie IX, przegrany zajmował zaś w niej trzecią pozycję. Już to zwiastowało ogromne emocje w szkolnej hali w Komorowie.

Podobnie jak większość spotkań w tym sezonie gospodarze rozpoczęli zawody z impetem i dzięki agresywnej obronie już na połowie rywala wyszli na prowadzenie, które pod koniec kwarty wynosiło siedem punktów (23:16). W drużynie UKS-u Medagro wyróżnili się w tym czasie, jak również w całym meczu, Roman Janik (31 pkt i 5 zbiórek) oraz Kamil Czosnowski (22 pkt i 11 zbiórek, ale też 9 strat).

Wraz z upływem minut przewaga gospodarzy jednak osłabła. Pierwszą połowę co prawda wygrali jeszcze różnicą jedenastu punktów (51:40), ale w wielu fragmentach z dobrej strony zaprezentowali się dysponujący skromnym budżetem gnieźnianie. W zespole Łukasza Staszkiewicza jedno z lepszych spotkań w karierze rozgrywał zwłaszcza Adam Brenk. 16-letni rozgrywający MKK nie tylko skutecznie rzucał z gry 8/13, ale angażował się w walce po obu stronach parkietu. W efekcie czego zawody zakończył z dorobkiem 20 punktów, 12 zbiórek, 10 asyst oraz 7 przechwytów! Brenka w najważniejszych momentach spotkania jednak nie było, gdyż z powodu pięciu przewinień musiał opuścić boisko przed czasem.

W drugiej połowie stroną dominującą byli gnieźnianie, ostatecznie wygrywając tę część meczu różnicą dziewięciu punktów. Mogli wyżej, ale przy stanie 85:83 dla UKS-u Medagro Karol Nowiński popełnił stratę, nie oddając rzutu w kierunku kosza. Wcześniej jeden z dwóch rzutów osobistych trafił Kamil Czosnowski, który kilka sekund później umiejętnie zatrzymał rywali dwoma faulami.

udostępnij