A. Miłoszewski: Kadra z przyszłością

- Sukces cieszy, ale każdy wie, co ma robić dalej. Stoją przed nami teraz ogromna odpowiedzialność i ogrom pracy. Balon został rozdmuchany i teraz po prostu musimy udowodnić swoją wartość ciężką pracą. Faktem jest, że mamy dużo talentu, ale na dzisiaj umiejętności jest mało. Ja to jednak biorę za dobry prognostyk - mówi trener Arkadiusz Miłoszewski, który poprowadził kadrę Polski U16 do 2. miejsca na prestiżowym turnieju Turk Telekom.
news

Rafał Juć: Prowadzona przez Pana reprezentacja Polski do lat 16 na silnie obsadzonym turnieju Turk Telekom Tournament zajęła drugie miejsce. Czy ten wynik odzwierciedla jednak Waszą grę i umiejętności, biorąc pod uwagę, że zanotowaliście w Turcji bilans 4-4.

Arkadiusz Miłoszewski: Jechaliśmy na ten turniej zupełnie nieprzygotowani. Wcześniej co prawda mieliśmy konsultacje i graliśmy w Turnieju Nadziei Olimpijskich, ale od tamtego czasu wiele się zmieniło. Doszli nowi ludzie, a moi zawodnicy to młodzi chłopcy, którzy wyjeżdżają do swoich klubów i później zapominają, co sobie założyliśmy. Tak więc w ramach bezpośrednich przygotowań do Turk Telekom mieliśmy zaledwie jeden trening w Warszawie. Wyjechaliśmy tak troszkę „na hurra”. Już pierwszy mecz był dla nas niezwykle ciężki. Mieliśmy ogromne problemy z podróżą, ponieważ w Stambule spadł śnieg i zamknięto lotnisko. Dotarliśmy na miejsce więc koło 1 w nocy, a już o 8 rano był trening, zaś o 15 mecz. Dla takich chłopców było to na pewno niespotykanego wcześniej. Z Łotwą się męczyliśmy, wygraliśmy jednym punktem, a później okazało się że to była najgorsza drużyna w grupie. Później ze Słowenią to był taki przełomowy mecz - prawie przez cały pojedynek to my prowadziliśmy. Potem przyszły dwie porażki - z bardzo dobrze przygotowanymi Serbami i Turkami.

Jednak co się okazało później? Bardzo obawiałem się formy fizycznej moich podopiecznych. Nie wiem na jakim etapie przygotowań są chłopcy w swoich klubach, a mogę odpowiadać jedynie za zawodników z mojego klubu. Okazało się jednak, że forma była niespodziewanie naszym atutem. Po fazie grupowej wszystkie zespoły złapały zadyszkę i stanęły. Rywale nie mieli siły, coraz więcej stawali strefą i zwalniali tempo gry. My poszliśmy za to na całego. Nagle okazało się, że potrafimy naprawdę dobrze grać. Warto tutaj jednak nadmienić, że każdy mecz był dla nas treningiem. Taktyki z czasem nie rozbudowywałem, by nie mieszać im już w głowie. Z czasem wszystko zaczęło nam wychodzić bardzo fajnie. I z tego jestem zadowolony. Raz, że zaskoczyliśmy siłą fizyczną, a dwa, że graliśmy w każdym meczu coraz lepiej.

Czy to odzwierciedla naszą siłę? Powiem tak - wszyscy gratulowali nam selekcji tejże kadry. Widać, że są gracze praktycznie nie każdą pozycję, mamy i zwinnych obwodowych i mobilnych podkoszowych. Niektóre reprezentacje nie miały 2-metrowych graczy, my mieliśmy ich kilku. Kadra 1996 to zespół bardzo przyszłościowy, to nie jest jeszcze drużyna na dziś. Ja się bałem, że pojadę z takimi „chudzinami”, bo tak wyglądaliśmy choćby na tle muskularnych Łotyszy. Myślę, że na mistrzostwach Europy damy radę!

Jesteście już po kilku zgrupowaniach i dwóch poważnych turniejach. Tak więc czy wyklarowała się już w Pana głowie pierwsza piątka lub chociaż grupa zawodników, którzy będą stanowić o sile tej drużyny?

Mogę powiedzieć, że mam już kilku takich ludzi. W tej chwili mogę stwierdzić, że mam 5-6 pewniaków na mistrzostwa Europy. Nie więcej. Na pewno będę szukał nowych opcji. Chciałbym tutaj podkreślić, że nikt nie stoi na straconej pozycji. Wiadomo jak to jest, teraz każdy podsuwa jakieś kandydatury: „bo ten rzuca dużo punktów, a ten jest lepszy”. Ja kieruję się jednak jednym. Przyświeca mi taki cel, by wybrać ludzi, którzy będą grać w przyszłości w koszykówkę na najwyższym poziomie. Oczywiście wiele zależy od nich samych, ale chcę mieć graczy z szansami na grę w ekstraklasie i kadrze seniorów za kilka lat. Takich właśnie zawodników mam zamiar wybrać, a jak wyjdzie nam to wynikowo, to zobaczymy w wakacje.

Silnie obsadzony międzynarodowy turniej to z pewnością cenna lekcja dla wszystkich Pańskich podopiecznych. Sporo dla Was znaczy ten wyjazd?

Zdecydowanie dużo. W zeszłym roku miałem okazję pojechać z kadrą do lat 16 na mistrzostwa Europy by przyjrzeć się jak to wszystko funkcjonuje. I u naszych zawodników zauważyłem na początku ogromną tremę. Dla większości był to dopiero debiut na międzynarodowej arenie, a to całkiem coś innego, niż to, czego doświadczają w Polsce. Moi chłopcy mają za sobą już pewne przetarcie, zobaczyli jak to wszystko wygląda i wiedzą, czego mogą się spodziewać. To ważne. Wszyscy byli na początku przestraszeni, ale z meczu na mecz niektórzy zaczęli się adaptować do nowych warunków. Dlatego na mistrzostwach Europy nikt nie będzie zaskoczony i nikt nie powie, że nie wiedział, że to trzeba tak mocno bronić i walczyć. Tak więc turniej Turk Telekom to cenna nauczka dla mnie, moich asystentów, ale przede wszystkim graczy.

Los tak chciał, że zmierzyliście się już z dwoma grupowymi rywalami na letnie mistrzostwa Europy. Na Turnieju Nadziei Olimpijskich graliście z Czechami, zaś z Francją zmierzyliście się w Turcji. Mógłby Pan powiedzieć coś więcej o tych rywalach?

Oba spotkania wygraliśmy, to najważniejsze. Z Francją wygraliśmy dość pewnie, choć muszę przyznać, że oglądając ich czy to na żywo czy na DVD miałem wrażenie, że są naprawdę mocni. Z nami zagrali słabo, po prostu padli fizycznie. Co nas charakteryzowało w tych meczach, ale i nie tylko? Jak na ten wiek jesteśmy naprawdę skuteczni z półdystansu, jak i dystansu. Oczywiście pod koszem też mamy ogromną przewagę, ale w akurat w tych spotkaniach zadziałały nam rzuty z daleka. U takich młodych chłopaków rzut to jednak duża loteria. Z Francją trafiliśmy siedem trójek. U seniorów oczywiście zdarza się, że jeden zawodnik tyle trafi, ale na poziom U16 to wiele. Rywale mieli po 20% skuteczności z dystansu, ale to jest normalne. Porównując moją kadrę do rocznika 1993 obawiałem się właśnie, że zabraknie nam głównie strzelców, jak tam Mateusz Ponitka czy Michał Michalak. Zostałem jednak pozytywnie zaskoczony. Jest jeszcze dużo czasu by wszystko wyklarowało się dobrze.

Oglądając Waszą grę można było odnieść wrażenie, że największe problemy ma Pan z pozycją niskiego skrzydłowego. Wystawiany jako „trójka” Igor Wadowski najchętniej grał na piłce. To nie problem?

Ma Pan rację. Rozgrywających mam aż nadmiar i gra tam nasz silny punkt, czyli Kamil Zywert. Z kolei Igor może być wystawiany na wszystkich obwodowych pozycjach. Jest dość silny fizycznie, dobrze gra na koźle, a do tego jest inteligentny. Nasz problem na pozycji niskiego skrzydłowego jest taki, że ci chłopcy, których wybrałem na tę chwilę nie są jeszcze gotowi do gry na najwyższym poziomie. Są oni tutaj z myślą o przyszłości i grając po kilka minut „chwytali” nowe doświadczenia. Po kilku zwycięstwach powiedziałem sobie jednak, że jeśli zaszliśmy już tak daleko na Turk Telekom, to czemu nie wygrać tego turnieju? Testowanie zawodników i pozwalanie im grać to jedno, ale wygrywanie też jest ważne. Właśnie dlatego Igor czasami z musu był na tej pozycji, bo tak jak wiemy on lubi być na piłce. Myślę jednak, że jego docelową pozycją powinno być 2 lub 3, choć z drugiej strony może być też zmiennikiem Kamila Zywerta na rozegraniu. Dlatego dla Igor nie był to jakiś rewelacyjny turniej, ale na pewno sobie poradził.

Jakie są wiec Wasze dalsze plany? Osiągnęliście spory sukces, więc oczekiwania wobec Was będą tym większe. Jak Pan powiedział, selekcja dalej trwa. Będzie sprawdzać się jeszcze w boju przed mistrzostwami Europy?

Chciałbym to jeszcze raz podkreślić, że ta selekcja ciągle trwa. Teraz będą półfinały i finały mistrzostwa Polski do lat 16, które będą śledził bardzo wnikliwie. Cieszę się, że miałem możliwość obejrzeć chłopców z tego rocznika nieskończoną ilość. Selekcja to jedno, ale potrzeba nam też wspólnych treningów. Dlatego w okresie Wielkanocy chciałbym zrobić 4-dniowe zgrupowanie, choć nie uzgodniłem tego jeszcze w związku. Jak rozmawiałem z innymi nacjami to wszyscy przygotowują się dość mocno. Być może nieco im to zaszkodziło, bo my do Turcji pojechaliśmy na kompletnej świeżości. Mimo to brakuje nam konsultacji. Wielkanoc to akurat czas wolny od szkoły i znakomita okazja, bo potem są rozgrywki klubowe, a później ruszamy już z ostatnią fazą przygotowań do mistrzostw Europy, bo gramy już przecież 19 lipca.

Chciałbym już w czerwcu pojechać do Cetniewa i skorzystać z gościnności Szkoły Mistrzostwa Sportowego, gdzie liczę mocno na pomoc trenera Mirosława Cygana od przygotowania fizycznego. Zostałem zapewniony przez Janusza Kociołka, ich pierwszego trenera, że możemy liczyć na taką pomoc. Tak więc plan jest taki - kilkanaście dni odpoczynku po mistrzostwach Polski i mocno ruszamy do pracy. Każdy wie, co ma robić, bo rozmawiałem z graczami ostatnio indywidualnie, jaka jest teraz przed nami odpowiedzialność i ogrom pracy. Balon został rozdmuchany i teraz po prostu musimy udowodnić swoją wartość ciężką pracą. Faktem jest, że jest u nas dużo talentu, ale na dzisiaj umiejętności jest mało. Ja to jednak biorę za dobry prognostyk. Bo tak naprawdę co jest najważniejsze w szkoleniu? Talent, który pozwoli grać profesjonalnie w przyszłości. Dlatego ci chłopcy powinni jak najszybciej oddać się pod fachową rękę w dobrych ośrodkach, a w Polsce jest ich kilka jak choćby SMS Cetniewo, WKK Wrocław, PBG Basket Junior Poznań czy moja drużyna, choć nie wiadomo jak to się potoczy u nas.

Proszę zauważyć, że niektórzy zawodnicy są z małych klubików i ciężko jest im grać na najwyższym poziomie. Przykład? Adam Kadej, 2-metrowy chłopak z Koszalina. To talent nieprzeciętny, ale teraz nie umie jeszcze za wiele. Gra w kadetach to już dla niego za mało. Fajnie, że sobie trenuje i się bawi koszykówką, ale być może nie jest jeszcze wszystkiego świadom. Taki wyjazd do obcego miasta, jak choćby do Cetniewa sprawia, że każdy zaczyna sobie myśleć: „kurczę dostałem szansę, więc teraz muszę ciężko pracować”. A będąc w domu, to koszykówkę można różnie traktować. Nie oszukujmy się, ale jeśli człowiek chce coś osiągnąć, to musi już w wieku 15 czy 16 lat zadecydować czy chce się poświęć czy nie.

Jak rozmawiałem z Turkami, to pomyślałem sobie, że jesteśmy „lata świetlne za nimi”. Pierwszą selekcję do kadry U16 wykonali, gdy ci chłopcy mieli 12 lat! Z całej Turcji wybrane zostało 800 ludzi, z których teraz zostało 40 najlepszych. Oczywiście zdarzają się przypadki, że ktoś dojdzie, ale pewien trzon już jest. Ich trener mówił mi, że w wakacje mają zgrupowania kilkutygodniowe, a do tego co miesiąc spotykają się na konsultacje. Proszę wyobrazić sobie jego reakcję, gdy dowiedział się, że my mieliśmy jeden trening przed tą imprezą. Ja wiem, że to jest związane głównie z finansami. Turcja w koszykówce jest potęgą i mają pieniądze na wszystko. Ale z czegoś to się bierze, wszystko ciągną seniorzy. A później efekty są widoczne na wszystkich szczeblach. Nie każdy jest świadom, że już na poziomie U16 ich rozgrywający ma 2 metry! U nas większość graczy o taki wzroście nie potrafią kozłować, a tureccy rozgrywający o takich parametrach nie robili sobie nic z naszego nacisku. Dlatego najbardziej perspektywiczna kadra z rocznika 1996 to w moim przekonaniu właśnie Turcja. 

 

udostępnij