Start przetrwał kryzys i wygrał w dogrywce

Przed historyczną szansą awansu do Tauron Basket Ligi staną w niedzielę koszykarze Startu Gdynia, którzy na wyjeździe w trzecim spotkaniu finału pokonali po dogrywce Rosę Radom. Bohaterem dodatkowego czasu gry był Mateusz Kostrzewski – 8 punktów w dogrywce.
news

Początek spotkania, nawet bardzo udany, rzadko rzutuje w koszykówce na przebieg zawodów. W przypadku starcia Rosy ze Startą pierwsze minuty miały jednak olbrzymie znaczenie. Dzięki mądrej i pomysłowej grze w ataku radomianie błyskawicznie wyszli na prowadzenie 11:2. Koszykarze Startu wyglądali w tym fragmencie spotkania na mocno zdenerwowanych, dopiero po czasie wziętym przez trenera Pawła Turkiewicza zaczęli grać lepiej. Przez całe spotkanie musieli jednak odrabiać straty.

Doskonałe zawody rozegrał zwłaszcza Marcin Kosiński, który zwłaszcza w ataku grał z dużym poświęceniem. Były reprezentant Polski łącznie uzyskał 22 punkty (14 w pierwszej połowie) często wbijając się w pole trzech sekund. Duże uznanie wśród kibiców zbudziła akcja z drugiej kwarty. Kosiński naciskany przez obrońcę rywali nie zdołał oddać celnego rzutu wychodząc sam na sam z koszem, ale w zamieszaniu podkoszowym dwukrotnie rzucił się po piłkę znajdującą się w parterze. W końcu z dużym poświęceniem ją przejął i szczęśliwie dograł do kolegi z zespołu. Kosiński mógł zostać bohaterem spotkania, kiedy przy remisie 70:70 na niecałą minutę przed końcem wykonywał dwa rzutu wolne.

Obrońca gospodarzy spudłował jednak oba. W ostatnich trzech minutach zespoły grały zresztą bardzo nerwowo, popełniając dużo niemal szkolnych błędów. Jako pierwszy przełamał się Jakub Zalewski, który przy próbie penetracji został sfaulowany. Pochodzący z Radomia zawodnik trafił dwa rzuty za jeden punkt, ale ostatnią akcję regulaminowego czasu gry mogli rozegrać goście. Za specjalizującego się w defensywie Adama Lisewskiego pojawił się na boisku mało grający w tym sezonie Kacper Młynarski. Były koszykarz Resovii Rzeszów zdecydował się na rzut z dystansu pod presją obrońcy. Wyrzucona przez niego piłka nie doleciała do obręczy, ale jeszcze w powietrzu złapał ją inny rezerwowy Krzysztof Krajniewski i umieścił w koszu. Na sekundę przed końcem Rosa miała jeszcze piłkę na połowie rywali, ale po wyrzucie zza linii bocznej o centymetry minął się z nią w powietrzu Donigiewicz.

Trener Paweł Turkiewicz przez całe spotkanie dużo rotował składem, już w pierwszej połowie wysyłając na boisko dziesięciu graczy. Każdy z nich zagrał przynajmniej trzy minuty. Interesująco wyglądała zwłaszcza piątka, w której mierzący 198 cm wzrostu Krzysztof Krajniewski grał jako rzucający obrońca. Właśnie duża  rotacja przyniosła przyjezdnym sukces. Koszykarze Startu zachowali więcej sił w końcówce i tylko na skutek błędów własnych nie zdołali wygrać jeszcze w regulaminowym czasie gry.

W dogrywce gdynianie szybko wyszli na czteropunktowe prowadzenie, które utrzymali do końca. Długo punktowali tylko Piotr Śmigielski oraz grający wcześniej przeciętnie Mateusz Kostrzewski (8 punktów w dogrywce). Zmęczeni zawodnicy Rosy tylko dzięki ambitnemu Arturowi Donigiewiczowi niemal do ostatniej minuty mieli szansę na wygraną.

Z powodu kontuzji łydki zawodów nie zakończył Tomasz Wojdyła, który od początku spotkania grał z taśmami elastycznymi zabezpieczającymi podudzie.

Kibice na hali w Radomiu drugi raz na przestrzeni dwóch tygodni zobaczyli celny rzut przez trzy czwarte boiska. W  piątym spotkaniu półfinałowym Rosy z MKS Dąbrowa Górnicza na koniec trzeciej kwarty wykonał go Grzegorz Grochowski, tym razem był to Karol Szpyrka.

  • Pekao S.A. 1 Liga Mężczyzn
  • 19.05.2012 19:00

Rosa Radom

81 : 86

Start Gdynia

Stan rywalizacji – 2:1 dla Startu Gdynia . Kolejne spotkanie w niedzielę o godzinie 18:00 w Radomiu.

 

Adam Wall

udostępnij