Winnicki: Nie należy lekceważyć Słowenii i Słowacji

- Będziemy starali się bronić. Na to będziemy kładli bardzo duży nacisk. Zarówno Słowenki, jak i Słowaczki to zespoły, które są dość mocne na obwodzie. Czyli musimy mieć mocny nacisk na piłkę na pozycji jeden i dwa - tłumaczy Jacek Winnicki, trener Reprezentacji Polski Kobiet. Pierwsze spotkanie kwalifikacyjne do EuroBasketu z Luksemburgiem już w niedzielę o godz. 17.00. Transmisja w SportKlubie.
news Zdjęcia | fot. Tomasz Gałecki

Wojciech Kłos: Rozmowę muszę rozpocząć od gratulacji. Niedawno podpisał Pan umowę z Fenerbahce Stambuł, co oznacza, że nadal będzie Pan prowadził zespół w elitarnej Eurolidze. Chyba nie musiał się Pan zastanawiać zbyt długo nad taką ofertą?

Jacek Winnicki: Dziękuję za gratulacje. Na pewno biorąc pod uwagę całą sytuację w koszykówce i to wszystko, co robiłem przez całe życie, to jest to na pewno bardzo nobilitująca oferta. Tak naprawdę nie zastanawiałem się długo. Jestem bardzo zadowolony i dumny z tego, że będę mógł prowadzić tak wielki klub jak Fenerbahce Stambuł.

To będzie dla Pana jednocześnie największe wyzwanie w karierze trenerskiej?

- Myślę, że tak. Do tej pory pracowałem tylko w Polsce. To pierwszy raz, kiedy wyjadę za granicę. Po pierwsze - czuję tę nobilitację, a po drugie - zdaję sobie sprawę z tego, że to duża odpowiedzialność. Zrobię wszystko, żeby temu podołać.

Czy brak Agnieszki Szott-Hejmej w kwalifikacjach do EuroBasketu jest dużą stratą dla kadry?

- Agnieszka doznała kontuzji w trakcie przygotowań, złamała rękę. Pozostaje jeszcze cień nadziei, że na drugą część eliminacji wróci, ale tak naprawdę zdrowie tej dziewczyny jest najważniejsze dla nas. Potem rozpocznie się nowy sezon, więc musi być przygotowana na dalszą grę w koszykówkę, musi być w pełni zdrowa.

Czy jest Pan zadowolony z przygotowań? Jak wyglądały spotkania sparingowe z Holandią we Władysławowie?

- Wiadomo, że Holandia nie jest potentatem, jeśli chodzi o rozgrywki europejskie. Byliśmy wtedy w dość ciężkim treningu, bo to było nasze pierwsze zgrupowanie. Na pewno były fragmenty dobrej gry w obronie i z tego należy się cieszyć. Wygraliśmy te dwa spotkania, sprawdziliśmy zawodniczki. Dokonaliśmy wspólnie ze sztabem trenerskim oceny potencjału sportowego, który mamy. To było bardzo ważne.

Nad czym pracowaliście podczas ostatniego tygodnia we Władysławowie?

- To jest tylko i wyłącznie podtrzymanie takiej motoryczności, którą udało nam się wypracować. To także przede wszystkim gra pięć na pięć, żeby się zgrać. Mam na myśli atak, obronę zespołową.

Czego można spodziewać się po rywalkach w kwalifikacjach?

- Na pewno są to dość mocne zespoły. Nie należy ani Słowenii, ani Słowacji lekceważyć. Myślę, że mimo wszystko Luksemburg będzie, z całym szacunkiem, dostarczycielem punktów. Nie jest to zespół, który liczy się na arenie międzynarodowej, europejskiej. W zespole Słowacji do gry wróciła Kupcikova i naturalizowali Amerykankę Kristi Toliver. Na pewno nie zrobili tego, żeby nie walczyć o awans. To będzie bardzo silny rywal. Również Słowenia w układzie z rozgrywającą Barić ze Spartaka Moskwa oraz Teją Oblak, która grała w Polkowicach to zespól, który będzie się starał o to, aby zagrać w przyszłorocznych mistrzostwach Europy. Dla nas bardzo ważne jest to, że mamy potwierdzenie, że w trakcie przygotowań przyjedzie Ewelina Kobryn. Na pewno wzmocni nasz zespół.

Czy ma Pan już w głowie wizję pierwszej piątki reprezentacji?

- Mniej więcej tak. Nie chciałbym wiele o tym mówić, ale to wszystko się krystalizuje. Wiadomo już które zawodniczki wyjdą w pierwszej piątce.

Co według Pana będzie najmocniejszą stroną kadry w kwalifikacjach?

- Będziemy starali się bronić. Na to będziemy kładli bardzo duży nacisk. Zarówno Słowenki, jak i Słowaczki to zespoły, które są dość mocne na obwodzie. Czyli musimy mieć mocny nacisk na piłkę na pozycji jeden i dwa. Na tym powinniśmy się koncentrować. To będą najważniejsze elementy gry tych zespołów. Musimy po pierwsze wyprowadzać szybki atak, tak konstruować grę, aby zbalansować ją do środka i na zewnątrz. W momencie, kiedy przyjedzie Ewelina, czyli jedyna Polka w WNBA, to będziemy musieli jej dogrywać piłki w strefę podkoszową, żeby mogła z tego skorzystać.

udostępnij