Nowakowski: Marzyłem o grze w kadrze

- Mam szansę reprezentować mój kraj w meczach kwalifikacji do mistrzostw świata. Nie wiem, czy uda mi się wystąpić choćby w jednym spotkaniu, ale swoją postawą na treningach chcę chociaż pomóc kolegom w przygotowaniach do meczu - mówi debiutujący w składzie seniorskiej reprezentacji Polski Michał Nowakowski.

news Zdjęcia | Andrzej Romański

Jest pan absolutnym debiutantem w seniorskiej reprezentacji Polski. Jak czuje się pan po pierwszych treningach z drużyną narodową?

- Bardzo przyjemne przeżycie. Jest to spełnienie moich marzeń, bo zawsze do tego dążyłem. W przeszłości grałem w reprezentacji Polski kadetów i do lat 20, juniorów ominąłem z powodu kontuzji, ale marzyłem, aby znaleźć się w szerokim składzie kadry seniorów. To mi się udało, z czego bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że gdy tylko otrzymam szansę na występ, będę potrafił ją wykorzystać.

Przed wylotem do Amsterdamu reprezentacja Polski trenowała w Hali AWF, gdzie spędził pan kawał swojego koszykarskiego życia.  Można powiedzieć, że to dla pana prawie drugi dom, więc trema związana z debiutem pewnie była mniejsza.

- Rzeczywiście na Bielanach przeżyłem bardzo wiele miłych chwil razem z Polonią 2011 i Walterem Jeklinem, Mladenem Starceviciem czy jednym z obecnych asystentów Mike’a Taylora Arkadiuszem Miłoszewskim. W zespole byli też przecież Mateusz Ponitka, Krzysiek Sulima czy menedżer kadry Marek Popiołek. Nie da się ukryć, że w Hali AWF wylałem sporo potów i choć czasami było sporo emocji, zwłaszcza po przegranych meczach, to wspominam ten obiekt bardzo dobrze. Rzeczywiście można powiedzieć, że czuję się w niej niemal jak w domu.

Czyli obiekt pomógł w aklimatyzacji w kadrze.

- Na pewno trema była mniejsza, a dodatkowo w głowie pojawiły się dobre wspomnienia. Nie oznacza to jednak, że oprowadzałem kolegów po obiekcie. Jako najmłodszy stażem kadrowicz, zachowałem się zgodnie z hierarchią panującą w zespole. Kosze miałem obrzucane, ale piłki są zupełnie inne, co na pewno nie ułatwiło sprawy. Po raz ostatni z piłkami, którymi gra się w meczach międzypaństwowych, miałem styczność 10 lat temu. Ale nie ma co narzekać, tylko trzeba się dostosować!

Serce mocniej zabiło, gdy otrzymał pan telefon, że w miejsce kontuzjowanego Dariusza Wyki został powołany właśnie pan?

- Byłem bardzo podekscytowany po tej rozmowie. Serce mocniej zaczęło bić, a wieczorem miałem problem z zaśnięciem. W mojej głowie krążyły same pozytywne myśli. Jednocześnie zdałem sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka teraz na mnie ciąży. Mam szansę reprezentować mój kraj w meczach kwalifikacji do mistrzostw świata. Nie wiem, czy uda mi się wystąpić choćby w jednym spotkaniu, ale swoją postawą na treningach chcę chociaż pomóc kolegom w przygotowaniach do meczu. Jeśli tylko trenerzy zdecydują się mnie wysłać na boisko, to zrobię wszystko co w mojej mocy, aby pomóc zespołowi.

Przed kadrą meczem z Holandią i Włochami, które mogą przybliżyć reprezentację do historycznego awansu do mistrzostw świata. Co możesz powiedzieć o drużynie „Pomarańczowych”?

- Holendrzy grają bardzo atletyczną koszykówkę. Cechuje ich także duża waleczność, dlatego jeśli my chcemy wygrać w Den Bosch też musimy zostawić serce na parkiecie.

 

udostępnij